Krystyna Kurczab-Redlich

i

Autor: archiwum se.pl

Krystyna Kurczab-Redlich: Brednie Szprygina mają nas zmusić do reakcji

2012-07-05 4:00

Opinie Aleksandra Szprygina, szefa rosyjskich kibiców, o "polskich katowniach" komentują byli ministrowie, publicyści i dyplomata.

„Super Express”: – Aleksandr Szprygin, szef rosyjskich kibiców, oskarżył Polskę o przetrzymywanie zatrzymanych rosyjskich kibiców w „katowniach”...

Krystyna Kurczab-Redlich: – To nie pierwsza taka jego wypowiedź. Niemal zaraz po przyjeździe do Polski dwójka dziennikarzy rosyjskich robiła z nim wywiad. Opowiadał rzeczy niebywałe. O tym, że na każdym kroku Rosjanie są napadani, że nieustanne są potyczki z Polakami.

– Dlaczego to robi?

– Szprygin i cała Wszechrosyjska Organizacja Kibiców prowadzi paskudną działalność. Ma silne skłonności nie tylko nacjonalistyczne, ale awanturnicze. Do Szwecji pojechali z olbrzymią flagą, na której przypominali zwycięstwo Rosji nad Szwedami pod Połtawą. W Holandii nie bardzo mieli co przypomnieć, więc rozwinęli baner po prostu wyszydzający Holendrów. Awantury urządzali w Niemczech i innych krajach.

– Tacy ludzie istnieją wszędzie, ale dlaczego wypowiedzi w państwowej agencji RIA Novosti tak różnią się od opinii wysłannika prezydenta Putina? Minister Fiedotow chwalił Polaków. Podkreślał, że nie byli szowinistyczni, że Szprygin kłamał.

– To ciekawe, bo Fiedotow nieco się zmienił. Pamiętam, że kiedyś nie był taki otwarty i tolerancyjny. Co do akcji kibiców, to do pewnego czasu wpisywały się w politykę Putina. Trzeba było podkreślać, że Rosja jest otoczona przez wrogie kraje. Dziś jest to bardziej zniuansowane, stąd też stwierdzenia Fiedotowa. Przedstawiciele rządu RF zawsze mogą powiedzieć, że oficjalnym stanowiskiem były opinie ministra Fiedotowa. A Szprygin coś tam sobie mówi... A kim on jest?! I to jest wyraz pewnej gry – jednej na rynek zewnętrzny, drugiej na rynek wewnętrzny.

– Jeden chwali Polskę na potrzeby polityki zagranicznej, drugi histeryzuje na potrzeby wewnętrznej?

– Tak. Szprygin kieruje słowa do wyborcy rosyjskiego i ma utrzymać go w przekonaniu zagrożenia i nienawiści do Zachodu, do którego zalicza się też i Polska. I robi to, licząc na odzew w Polsce. To jest obliczone na prowokacje, mające doprowadzić do niesnasek. Odzew na brednie pana Szprygina jest niestety wodą na młyn nacjonalistów. Oni liczą na awanturę, w której jak najgorzej można przedstawić Polaków.

– Zapewne tak, ale pytanie, czy można na to w ogóle nie reagować. Na słowa o tym, że mamy „katownie” i przetrzymujemy Rosjan...

– I tu leży problem. Nasza rozmowa też jest im na rękę, bo jest reakcją. Tyle że brak reakcji mógłby być przyjęty jako potwierdzenie bredni Szprygina. Stawiają nas nieustannie pod ścianą. Co do „katowni”... Proszę pana, nie ma w Polsce żadnego aresztu, więzienia czy nawet karceru, który przypominałby to, co jest w więzieniach w Rosji. Opisałam to w mojej książce „Pandrioszka”. To jest katorga, tortury... Koszmar, o jakim nie mamy pojęcia. Ale w tej sprawie powinna się wypowiedzieć polska ambasada w Moskwie, a tę wypowiedź powinny przytoczyć polskie media. I to wszystko. Nie dajmy się sprowokować.

– Czy opinie Szprygina o Polsce interesują Rosjan? Polska jest jednym z wielu sąsiadów Rosji. Nawet jednym z mniej ważnych.

– To prawda, Polska na ogół jest nieważna do chwili, w której nie można na nią napluć. Od 2000 roku, od kiedy Putin zawładnął mediami, plucie na sąsiadów jest miłym zajęciem. Ta „antyzachodnia” propaganda miała swoje zmiany, jasne akcenty, ale jednak na wciąż ciemnym tle.

Krystyna Kurczab-Redlich

Dziennikarka i pisarka, korespondentka z Rosji

Nasi Partnerzy polecają