Aktorka jest dziś mamą trójki dzieci: Marii Seweryn (41 l.) oraz Adama (26 l.) i Jędrzeja (24 l.) Kłosińskich. Po urodzeniu córki bardzo długo starała się o kolejne dziecko. Kiedy wreszcie się udało, okazało się, że ciąża nie przebiega prawidłowo. Wręcz zagrażała jej życiu.
- Podejmowałam bardzo dramatyczną decyzję. Po pierwszym dziecku bardzo długo nie mogłam mieć dzieci. I zdarzyła się ciąża, która niestety wymagała natychmiastowej pomocy. I to jeszcze był tak dramatyczny moment, że wsiadałam do samolotu i zemdlałam. Przewieziono mnie na Inflancką i tam natychmiast lekarze... bo już było rozlanie, zatrucie - opowiada w Radiu Zet. - Każda utrata dziecka jest wielkim dramatem dla kobiety. I ta świadomość, że jeżeli cokolwiek się stanie - siądę na zimnym kamieniu i poronię, tak się może zdarzyć - będę oskarżana, że nieumyślnie zamordowałam dziecko, ponieważ powstaje ten termin "morderstwo prenatalne" - zauważa Janda.
Jak przyznała gwiazda, synów urodziła bardzo późno, mając 39 i 41 lat.
- To była naprawdę wyczekana ciąża. Kiedy zaszłam w ciążę, lekarze natychmiast mnie poprosili i powiedzieli, że mam tyle lat, że absolutnie muszę zrobić badania prenatalne, ponieważ niebezpieczeństwo urodzenia dziecka chorego jest w tym wieku naprawdę bardzo duże. Pamiętam, że wtedy badania prenatalne w Polsce były robione w czwartym miesiącu ciąży, na wyniki czekało się do piątego miesiąca. Gdybym dostała te wyniki w piątym miesiącu ciąży, to nie znam kobiety, która by się zdecydowała na aborcję. Ja w każdym razie bym się nie zdecydowała - przyznała.
Aktorka mogła sobie pozwolić na skorzystanie z badań w Niemczech. Udała się do specjalistów w Berlinie. - Zrobiłam badania prenatalne na początku czwartego tygodnia. Pięć dni później przysłano mi pismo i wykluczono 72 choroby - takie, które naprawdę zagrażały życiu płodu - opowiada.
Janda - tak jak zapowiadała - w imię protestu odwołała swój poniedziałkowy spektakl, chociaż wyprzedano wszystkie bilety.
Zobacz także: Karczewski tłumaczy ograniczenia dla mediów w Sejmie: Nie chcemy być zaskakiwani...