- Wiesz, Angela, dobija mnie ten proces w sprawie Amber Gold w Sejmie. Przesłuchiwali mojego syna, dręczą moich ministrów, a jesienią mam się stawić jako świadek. Mam już dość, Angelo!
- Donald, to twoja wina. Nie mogłeś tego śledztwa przekazać Rosjanom? - zapytała Merkel.
Ten kawał idealnie pokazuje niesuwerenność polityczną Tuska przypominającą niesuwerenność dygnitarzy PRL. Skoro jako premier Tusk oddał najważniejsze śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej Rosji, to i inne dochodzenia mógł wyeksportować, by uniknąć kłopotów. Polacy długo akceptowali stan ograniczonej suwerenności przeniesionej z PRL do III RP. Stąd określenie III RP jako PRL bis, co potwierdzał dowcip polityczny głoszący, że komunizm upadł w 1989 r., ale upadł na cztery łapy.
Legenda o pancernej brzozie, która doprowadziła do katastrofy smoleńskiej, przypomina lansowane przez całe PRL kłamstwo katyńskie głoszące, że polską elitę wymordowali Niemcy. Kłamstwo smoleńskie jest kopią tamtego kłamstwa. Nienawiść wobec Macierewicza i jego podkomisji jako żywo przypomina sowiecką reakcję na próby ujawnienia prawdy o Katyniu. Nikołaj Burdenko, który stał na czele sowieckiej komisji udowadniającej, że mordu w Katyniu dokonali Niemcy, pod koniec życia przyznał, że to było kłamstwo. Że mordu dokonało NKWD. Nasz Burdenko, czyli Jerzy Miller, ma więc przed sobą szansę ujawnienia prawdy. Wątpię, by zarówno Miller, jak i Anodina zdobyli się na odwagę i poszli w ślady Burdenki. Niesuwerenną głupotę obnażać będą kawały, jak ten o Tusku. Aż w końcu dowiemy się, że brzoza miała tyle wspólnego z katastrofą co Niemcy ze zbrodnią katyńską.
Zobacz także: Komorowski po zeznaniach w prokuraturze: Padło wiele pytań...