Zapewne i państwa poruszyła historia 2-letniego Adasia, którego w niedzielę odnaleziono ekstremalnie wyziębionego w Racławicach. Od razu trafił do szpitala, gdzie lekarze walczyli o życie chłopca, choć stopień wyziębienia nie dawał na to większych nadziei. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że Adasia udało się wybudzić ze śpiączki i jego stan się poprawia. Lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie spisali się na medal i jest szansa, że dwulatek wróci do pełni zdrowia. Pamiętają też pewnie państwo historię mężczyzny, któremu w wyniku tragicznego wypadku trzeba było przeszczepić twarz. Tą historią żyła cała Polska i znów nasi lekarze wykazali się znakomitymi umiejętnościami, które uratowały pacjentowi życie.
Kiedy jednak entuzjazm po takich szczęśliwych zakończeniach opada, zawsze przychodzi refleksja, że skoro z naszą służbą zdrowia jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Z jednej strony potrafimy skutecznie leczyć tak ekstremalne i niecodzienne przypadki jak te opisane powyżej, a ciągle potykamy się o prozę życia, gdzie Polacy umierają np. na raka, ponieważ za późno trafiają do onkologów lub znacząco pogarsza się ich stan zdrowia, bo zamiast być leczonymi, czekają w niekończących się kolejkach do specjalistów. Mimo imponujących osiągnięć naszych lekarzy system nadal nie potrafi zapewnić podstawowych usług medycznych dla znaczącej liczby Polaków, co odbija się na długości ich życia.
Zobacz: Tomasz Walczak: Czego nie rozumieją obrońcy Sławomira Nowaka?
Wygląda więc na to, że po prostu nie potrafimy się w naszym kraju zająć sprawami przyziemnymi i jak coś już robimy, to musi być to od razu z rozmachem. Potrafimy obalić komunę, ale już opornie nam idzie budowanie sprawnie funkcjonującego państwa demokratycznego. Potrafimy lepiej lub gorzej budować autostrady, ale po lokalnych drogach nadal jeździ się jak po kartoflisku. Kupujemy Pendolino, ale nadal każe nam się jeździć zardzewiałymi i brudnymi składami z poprzedniej epoki po równie zniszczonych torach. I wreszcie dokonujemy cudów medycznych, ale zwykłej opieki ortopedycznej nie uświadczysz za szybko. Może więc czas rozmach przekuć w pracę u podstaw, żeby Polska nie była dla jej mieszkańców synonimem tandety i półśrodków.