Mao Zedong, przywódca ludowych Chin, wsławił się tym, że oprócz mordowania ludzi i palenia książek kazał wymordować wszystkie wróble. Nie, dyktator nie uznał ptaków za wrogów ludu, ale za szkodniki niszczące uprawy rolne. Ptaki poniosły śmierć, ale plony zostały zniszczone. Wszystko przez robaki - żywiące się nimi wróble zostały zlikwidowane, a robactwo się rozpleniło. Niestety, wódz Chin ma naśladowców, którzy chcą realizować nie mniej rewolucyjne pomysły. Pojawili się oni na przykład w Polsce. A konkretnie w Ministerstwie Rolnictwa! Otóż resort wprowadza przymusową ewidencję ludzi, którzy będą wchodzić do obory i do kurnika oraz. zakaz wchodzenia do obory psów i kotów. Urzędnicy tłumaczą zakaz wymogami zdrowotnymi. Ich zdaniem domowe zwierzęta mogą zarazić jakąś chorobą bydło lub kury. Duchowym następcom Mao warto przypomnieć, że psy w gospodarstwach są od wieków. Mało tego, jakby ktoś nie wiedział (a urzędnicy w ministerstwie zapewne nie wiedzą), jest nawet cała grupa psów, określanych jako pasterskie, są owczarki (w tym dwie rasy polskie - polski owczarek nizinny, owczarek podhalański). Psy te pracują ze zwierzętami gospodarskimi na co dzień. Koty z kolei w mieszkaniach miejskich są kanapowymi sierściuchami, na wsi ich znaczenie jest jednak inne, zadaniem mruczków jest tępienie szkodników. Nie wiem, jak strasznymi chorobami mogłyby koty i psy zarazić krowy, choroby przenoszone przez gryzonie są powszechne. Wyrzucenie z obór kotów wywoła efekt podobny do eksterminacji wróbli w Państwie Środka.
ZOBACZ: Prof. Wiesław Godzic: Platformie brakuje silnego lidera