Janusz Piechociński

i

Autor: "Super Express" Janusz Piechociński

Kosiniak-Kamysz ma rację - twierdzi Janusz Piechociński, poprzedni szef PSL

2019-07-12 10:45

Dodajemy nazwy partii, ich elementy programowe i suma okazuje się mniejsza niż wartość składników. Trzeba na to jakoś zareagować. Formuła ludowo-chadecka, w której PO i PSL idą razem, bez tych lewicowych dodatków, wydaje się naturalna. Tak jak rządziła w koalicji. Nie wiem też, co nienaturalnego miałoby być we wspólnej liście lewicowej SLD, Razem i Wiosny

„Super Express”: – Pański następca na fotelu szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego negocjuje warunki koalicji z Platformą Obywatelską i wygląda na to, że do tej koalicji może nie dojść. Skrytykuje go pan czy pochwali?
Janusz Piechociński: – Bez przesady, nie ma za co krytykować. Po stronie opozycji trwa po prostu publiczna dyskusja, jak powinna zostać przeformowana, w jakich blokach i z jakim programem może wygrać z Zjednoczoną Prawicą.
– A może?
– Moim zdaniem może. Dopóki koncentrujemy się jednak na tym, kto z kim, kto bez kogo, to oczywiście nic z tego nie będzie. Do wyborów coraz mniej czasu i martwi mnie to, że opozycja zapomina o tym, jak to mogą postrzegać wyborcy. Że to zaczyna być strata czasu.
– To, co proponuje PO, czyli duża koalicja, to strata czasu? Czy to, co proponuje Kosiniak-Kamysz i start różnych list?
– Start różnych list nie jest złym pomysłem i nie rozumiem, dlaczego jest to tak krytykowane. Wielu politologów udowadnia, że sumowanie rzeczy, które nie dadzą się dodać, nie daje większej wartości dodanej.
– Nie da się zsumować lewicy i PSL?
– Dodajemy nazwy partii, ich elementy programowe i suma okazuje się mniejsza niż wartość składników. Trzeba na to jakoś zareagować. Formuła ludowo-chadecka, w której PO i PSL idą razem, bez tych lewicowych dodatków, wydaje się naturalna. Tak jak rządziła w koalicji. Nie wiem też, co nienaturalnego miałoby być we wspólnej liście lewicowej SLD, Razem i Wiosny. To, że panowie mają ambicje, że niektórzy za sobą nie przepadają, to nie jest wytłumaczenie dla wyborców.

– Dogadają się?
– Na gorąco padają po różnych stronach takie paniczne komentarze o tym, że Kosiniak „rozbija opozycję”, że z tą czy tamtą osobą nie da się dogadać. Studziłbym te komentarze. Po obu stronach. Polityka to dość prosty rachunek i rozmowy powinno się prowadzić, wychodząc od tego, co z danym partnerem można zrobić. A nie od tego, czego na pewno razem z jakiegoś powodu nie zrobimy. Rozumiem, że w polityce twitterowej jest mało znaków i nie ma miejsca na wsłuchanie się w intencje partnera. Jestem spokojny, że do końca tygodnia opozycja się dogada. Dziwię się czemu innemu. Zresztą po obu stronach.
– Czemu?
– W sytuacji, w której gospodarstwa domowe mają 710 mld zł długu, w której mamy zadłużenie państwa, obie strony sporu idą w obietnice kolejnych transferów socjalnych. Idą bardzo łatwo. W sytuacji, w której widać, że jest dramat z edukacją i służbą zdrowia? Przy spadku długości życia? Bez względu na to, kto wygra te wybory, czy opozycja, czy PiS, to te cztery lata będą znacznie trudniejsze niż lata 2015–2019. Nie słyszę, by ktoś na te problemy chciał reagować. Martwi mnie też to, że skupiając się na wewnętrznych przepychankach, nasi politycy tracą z oczu to, co dzieje się na świecie.
– Żeby to zauważyć, najpierw trzeba przeżyć w kraju.
– Rozumiem to, ale przez to skupianie się na sprawach krajowych jesteśmy np. w UE rozgrywani przez kraje starej UE. Za chwilę możemy za kurtyną zostać postawieni przed żądaniami, by wybierać, czy handlujemy z tymi, czy z innymi, czy jesteśmy z UE, czy gramy we wszystkich kierunkach? Świat odszedł od umów o wolnym handlu, idzie w wojny handlowe, ze szkodą krajów takich jak nasz. My tymczasem zastanawiamy się, kto z kim. To problem nie tylko dla rządu, ale też dla opozycji. Zastanówmy się nad tamtymi wojnami, a nie nad wojnami polsko-polskimi.
Rozmawiał Mirosław Skowron