– W sierpniu, w ramach zespołu w Państwowej Akademii Nauk, przygotowaliśmy koncepcję, jak szkoły mogą działać jesienią, ponieważ zdawaliśmy sobie sprawę, co będzie się działo. W zaleceniach sugerowaliśmy, że otwarcie szkół to dobry kierunek, ale trzeba zadbać o to, by nie dochodziło do rozprzestrzeniania wirusa w szkołach. Dzieci mogą przenosić wirusa do rodziców i do dziadków – opowiada Krzysztof Pyrć.
Zdaniem eksperta, twierdzenie, że dzieci są przyczyną obecnego rozwoju epidemii, jest uproszczeniem sytuacji. Przyczyn tego, co obserwujemy, jest wiele. Wróciliśmy do pracy, do normalnego życia, zagęściły się kontakty. Poza tym idzie jesień, są lepsze warunki do rozwoju wirusa: duża wilgotność i niższa temperatura. Do tego dochodzą czynniki społeczne - więcej czasu spędzamy w pomieszczeniach i na krótszym dystansie od innych.
– Czy należy zamknąć szkoły? Do problemu trzeba podchodzić lokalnie. Tam, gdzie zagrożenie epidemiczne jest wysokie, czyli np. w powiatach objętych czerwoną strefą, w mojej ocenie należałoby przejść na nauczanie zdalne, aby uchronić całą populację. Tam, gdzie ryzyko jest niskie, być może należy pozwolić szkołom pracować, zachowując zasady, które zminimalizują ryzyko dla rodziców. Funkcjonowanie szkół ma gigantyczny wpływ na ekonomię, na to, czy rodzice mogą chodzić do pracy – uważa Krzysztof Pyrć.