"Super Express": - Taśmy z wyborów na Dolnym Śląsku wstrząsnęły PO. Żeby oczyścić atmosferę, trzeba by zburzyć i zalesić tamtejsze struktury?
Konrad Piasecki: - Rzeczywiście emocje są rozbuchane i może się to nawet skończyć usunięciem Grzegorza Schetyny z Platformy. Tak przynajmniej wskazują nastroje polityków tej partii. Na pewno sytuacja zagraża jedności PO, a kto wie, czy nawet nie całej koalicji.
- Przeciwnicy Schetyny wskazują, że to parszywa prowokacja, ale znając sposób budowania poparcia w wyborach wewnętrznych, to wcale niewykluczone, że taśma to tylko wierzchołek góry lodowej.
- Podejrzewam, że to smętny standard polskiej polityki. Im więcej wpływów ma partia i im więcej synekur do rozdania, tym chętniej na te synekury wszyscy się łaszą. I obawiam się, że to nie tylko problem Dolnego Śląska, ale wszystkich tych miejsc, gdzie partia ma coś do powiedzenia.
- Obciąża to premiera, który dzierży w ręku największą władzę nad stanowiskami do rozdania?
- Dziś ta sytuacja obciąża wszystkich - całą Platformę. To kolejny problem dla rządzącej partii, ponieważ zamiast zajmować się nowym otwarciem, rekonstrukcją rządu i przekonywaniem do siebie wyborców, musi uporać się z poważnym kryzysem, jaki ją spotkał. PO przedstawia się Polakom jako partia, w której liczą się przede wszystkim stanowiska i konfitury, które idą z władzą.
- Myśli pan, że wyborcy zapamiętają taśmy PO i w zbliżającym się maratonie wyborczym odbije się to jej czkawką?
- Na wynik wyborczy składa się wiele czynników i ta historia na pewno nie będzie PO pomagała i będzie obciążeniem. Do najbliższych wyborów jednak trochę jeszcze zostało i wiele może się wydarzyć, co być może przysłoni tę sprawę. A być może od niej zacznie się ostateczny krach Platformy Obywatelskiej.