Wiktor Świetlik

i

Autor: Piotr Piwowarski

Komuch to brzmi dumnie

2013-07-11 13:10

Generał Jaruzelski zasługuje na uznanie. Dlaczego zasługuje? Bo zasługuje. Bo był prezydentem wybranym przez zgromadzenie i był też premierem, może były jakieś cienie, ale w gruncie rzeczy zasługuje - tak w dużym uproszczeniu wygląda wywód Józefa Oleksego. Zapewne to co mówi Oleksy na poważnie można traktować poważnie tylko wtedy, kiedy mówi to po kilku głębszych i akurat zostanie przypadkowo nagrany. Ciekawe, swoją droga, co wówczas mówiłby były premier o swoim ukochanym dyktatorze? Bardziej charakterystyczne jest jednak konsekwentne i powszechne uczucie mięty wśród polskiej lewicy wobec byłego dyktatora. Mam wrażenie, że nie jest to tylko obliczone pod publiczkę i ona rzeczywiście go kocha. Chyba nie ma bardziej świetnego obrazu jeszcze świetniejszego stanu w jakim znajduje się w Polsce, ponad dwie dekady po upadku komunizmu, ta formacja. Trzeba przyznać, że żeby być tak konsekwentnym postkomunistą to trzeba umieć.

Oczywiście mieliśmy kilka prób podczepienia jakiś innych autorytetów po SLD. Ignacy Daszyński, przedwojenny socjalista niby przyświeca tam jakimś eselowskim think-tankom, ale wszyscy mają chyba poczucie, że to grubymi nićmi szyte i przedwojenny premier się nie nadaje. Swoją drogą ciekawe, co facet, który uważał, że jednym z głównych zadań polskiego socjalizmu jest powstrzymanie prącej ze wschodu komunistycznej, bolszewickiej dziczy, powiedziałby o generale Jaruzelskim, polskim szlachcicu, który wyparł się nawet swojego zmarłego na Syberii ojca po to, by przez całe życie służyć Sowietom? Pewnie nie byłby zbyt dumny. Krótko mówiąc, Daszyński nie dorósł.

I nie on jedyny. Stanisław Thugutt, inny ważny przedwojenny lewicowiec w czasie Bitwy Warszawskiej, kiedy przyszli mocodawcy generała Jaruzelskiego i duchowi ojcowie SLD, chcieli nam przynieść postęp bronił Warszawy i został ranny w prawą rękę. Musiał się potem nauczyć pisać lewą. Więc, choć lewą pisał, to lewicowiec był z niego żaden.

Nie to co zacny  pan generał. Antysemickie czystki w wojsku, strzelanie do robotników, skrytobójcze mordy,  prześladowanie rodzin opozycjonistów, inwigilacja mniejszości, w tym homoseksualistów, dyktatura, inwigilacja, zamknięte granice, nieustanne straszenie. Oto czasy, którym przyświeca nazwisko generała Jaruzelskiego, oto - wygląda na to - dumne  ideały rodzimej, jakże nowoczesnej, lewicy. Kiedyś działacze SLD obruszali się jak nazywano ich postkomunistami. Niektórych nawet na chwilę tym zmylili udając, że tymi postkomunistami nie są. Dziś chyba też o określenie „postkomuniści” mogą się z lekka obrazić. To nie żaden postkomunizm w końcu. To zwykła komuna.