Adam Bodnar oskarża PiS: chce ułatwić przejmowanie mediów przez państwo
„Nie będę trumną” - krzyczały kobiety protestujące na ulicach miast i miasteczek. Z wypowiedzi przedstawicieli środowisk postępowych wynikało, że ewentualny powrót do tzw. „kompromisu aborcyjnego” absolutnie ich nie zadowoli. Padały donośne i zdecydowane deklaracje: „Aborcja na żądanie do 12-go tygodnia ciąży!”. Jak w tej sytuacji zachowało się PO, które obok młodej frakcji postępowej ma także grupę bardziej zachowawczych posłów? Niestety zachowało się nijak, bo dotąd jeszcze nie padła konkretna deklaracja głównej partii opozycyjnej.
Moje ciało, moja sprawa
Dzisiaj Małgorzata Kidawa-Błońska stała się wyrazicielką stanowiska tak ostrożnego, że w obecnej atmosferze ostrożnego wręcz nieprzyzwoicie i nieprzystająco. Kobiety w Polsce chcą radykalnego rozwiązania problemu i możliwości decydowania o własnym ciele. Tymczasem według słów Kidawy-Błońskiej, PO rozważą czwartą przesłankę. To znaczy, że członkowie partii zgadzają się co do przywrócenia trzech przesłanek z poprzedniej, „kompromisowej” umowy społecznej oraz ewentualnego dodania przesłanki czwartej: „prawa wyboru w trudnej sytuacji pod pewnymi warunkami”. Deklaracja wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, kierującej zespołem mającym wypracować spójne stanowisko PO w sprawie dopuszczalności aborcji, kłóci się ze stanowiskiem lewicowej części społeczeństwa, uważającej, że „nikt nie ma prawa być sumieniem kobiet”. Z drugiej strony, dopuszczalność „w trudnych sytuacjach” aborcji do 12-go tygodnia jest nie do przełknięcia dla konserwatywnej części PO. Stanowiska PO w sprawie aborcji jak nie było, tak nie ma. A to, o czym powiedziała Małgorzata Kidawa Błońska z pewnością nie wzbudziło sympatii młodych kobiet, które mają dość, podczas gdy w PO nadal nie dość dyskusji i konsultacji.