W dyskusjach o polskiej gospodarce dominują dwie skrajnie wrogie postawy. Zwolennicy radykalnej lewicy ekonomicznej (również tej związanej ze środowiskami konserwatywnymi) przedstawiają nam obraz krwiożerczych biznesmenów, których wypchane kiesy powinny posłużyć do ratowania budżetu państwa i budowę sprawiedliwości społecznej. W swym ideologicznym zaślepieniu nie dostrzegają, że przeciętny polski przedsiębiorca to w przeważającej większości starający się przeżyć od pierwszego do pierwszego drobny ciułacz, którego największym problemem nie jest gnębienie ludzi pracy, ale płacenie horrendalnej składki na ZUS niezależnie od obrotu, ciężka praca zazwyczaj bez urlopu, a w przypadku kupców czy rzemieślników także nierówna walka ze zwolnionymi z podatków zagranicznymi sieciami handlowymi i płacone samorządom spore czynsze za wynajem. Dowalenie tej grupie dalszego obciążenia podatkami spowoduje, że pracownicy, których los jest socjalistom tak drogi, zamiast w sklepiku pani Józi czy zakładzie pana Stasia wylądują na śmieciówce w korporacji lub na zasiłku. Razem ze swymi niedawnymi pracodawcami.
Druga strona sporu to skrajni liberałowie. Ich zdaniem najlepiej byłoby zlikwidować podatki, skasować wszelką pomoc socjalną, rozpędzić związki zawodowe, zlikwidować mecenat kulturalny państwa. Wtedy niewidzialna ręka rynku da nam dobrobyt i gospodarczy cud, na który, jak mówił osiem lat temu Donald Tusk, zasługujemy. Zwolennicy tego nurtu ideologicznego nie widzą, że realizacja ich programu w praktyce to samowola banków, zarżnięcie polskiego handlu i w ogóle rodzimych firm, a w konsekwencji zmiana kraju w kondominium kilku korporacji, sieci handlowych i banków. A dla milionów drobnych polskich przedsiębiorców - którym rzekomo skrajnie liberalna ideologia ma pomagać - oznaczać będzie wyrok ekonomicznej śmierci.
Dlatego dobrze, że są ekonomiści i przedsiębiorcy, którzy mówią, że ważniejsze od obniżki podatków jest ich uproszczenie. Że można łączyć politykę propaństwową i prospołeczną z rozwojem przedsiębiorczości. Rozwój Niemieckiej Republiki Federalnej oparty był na ordoliberalizmie - czyli doktrynie zakładającej rozwój ekonomiczny z zachowaniem zasad społecznego solidaryzmu. Ideolodzy z obydwu stron nie potrafią tego zrozumieć.
Zobacz też: Duda odebrał akt wyboru na prezydenta!