Komandor Maksymilian Dura zwraca uwagę, jak bardzo odrealniony jest przekaz informacyjny Rosjan. Ten bowiem donosi o kolejnych sukcesach, osiągnięciu strategicznych celów, a w rzeczywistości armia Putina dostaje potężnego łupnia.
- To wcale nie jest tak, że Rosjanie wstrzymali atak, by podciągnąć siły, ale żeby odpocząć. Wyczerpali już w dużej części swoje zasoby. To nie są te same siły zbrojne, które zaczęły wojnę 24 lutego. To są siły rezerwowe, czyli takie, które już nie mają tak wielkiej wartości bojowej. Które działają na zasadzie niszczenia ziemi przed sobą. Ale jest to bardzo powolny proces i przynosi ogromne straty w swoich żołnierzach. W ciągu 3 miesięcy udało im się zdobyć około 29 km. To miała być armia, która uważała się za drugą, czy pierwszą armią na świecie. I teraz ta armia w walce z kilkunastokrotnie słabszą Ukrainą ponosi ogromne straty i w 3 miesiące przesuwa się o 29 km. Jest to trochę śmieszne i pokazuje armię rosyjską w innym świetle.
Wojna w Ukrainie ze strony Rosji to pasmo kompromitacji
W opinii komandora Rosyjskie działania tylko wyglądają na groźne. W rzeczywistości od początku konfliktu działania Rosjan to pasmo kompromitacji.
- Cała operacja spaliła na panewce. Trzeba pamiętać, jakie były cele przed operacją. No tak, zajętych jest 20 proc. terytorium Ukrainy, ale to nie tak to zajęcie miało wyglądać. Myśleli, że wejdą do Ukrainy, mieszkańcy przywitają ich z kwiatami, a oni zaprowadzą swój ruski ład. Natomiast problem polega na tym, że Rosjanie zostali przywitali kamieniami i koktajlami mołotowa. Oni nie osiągnęli żadnego celu strategicznego tej operacji, jaki sobie zakładali. Już nie wspominam o kierunku kijowskim, bo to była największa głupota ze strony Rosjan - atak na Kijów. Mówię jednak o celach strategicznych, które były atakami nie tylko na Ukrainę, ale i na NATO - wskazuje komandor Dura.
Gigantyczne straty Rosjan. Ponad 30 tys. zabitych i 3 razy więcej rannych
- Gdyby Rosjanie mieli jakieś karty w zanadrzu, użyliby ich na samym początku, by skończyć operację w ciągu tygodnia, jak zakładali. Tymczasem okazuje się mijają cztery miesiące walki, a oni nie tylko nie osiągnęli żadnych celów, ale ponieśli też ogromne straty. Do ponad 30 tys. żołnierzy rosyjskich zabitych trzeba doliczyć jeszcze trzykrotnie większą liczbę żołnierzy rannych. W sumie co 10 żołnierz rosyjskiej armii został dotknięty wojną w Ukrainie i wycofany z walki. O czymś to świadczy - wskazuje komandor.
- Musimy pamiętać o tych sygnałach, one są na razie pojedyncze, o większości wciąż nie wiemy. Te sygnały były wyraźne przy wycofywaniu się Rosjan spod Kijowa. Były to doniesienia o porzucaniu swojego sprzętu, o uciecze żołnierzy. Teraz podobne zachowania mają miejsce w magazynach amunicyjnych. Żołnierze uciekają z tych magazynów, wiedząc że te magazyny są na celowniku artylerii ukraińskiej - mówi ekspert.
- Rosjanie są barbarzyńcami, to trzeba powiedzieć, ale nie są idiotami i wiedzą, że w starciu z ukraińską armią, która jest armią nowego typu, ale przede wszystkim diabelnie zmotywowaną i dobrze wyszkoloną, że nie mają z nią żadnych szans. I dlatego zawsze znajdą się wariaci, którzy pójdą walczyć, ale większość ludzi nie chce ginąć. Dlatego Rosjanie tak powoli posuwają się naprzód - to po pierwsze. Wielu żołnierzy rosyjskich odmawia wykonywania rozkazów i ta liczba jest coraz większa. Wiedzą, że w momencie, gdy coś im się stanie, nie mogą liczyć na żadną pomoc. Że ich zwłoki zostaną spalone i ukrywane, by nie raportować rzeczywistych strat, jakie ponosi armia Rosji w Ukrainie.