Kolesie zamiast polityków

2010-03-15 1:30

Nowy projekt ustawy o mediach publicznych oceniają dziennikarze i politycy. Pełzanie nie chroni przed upadkiem, dlatego uważam, że projekt ustawy o mediach publicznych przygotowany przez Obywatelski Komitet Mediów Publicznych powinien wylądować w koszu na śmieci.

Całkowicie zgadzam się za to z medioznawcą Wiesławem Godzicem - Telewizja Polska ma dziś dużo poważniejsze problemy i stoją przed nią trudniejsze wyzwania niż te, które dostrzec raczyli autorzy ustawy. Jedno należy im przyznać - że dzięki ich projektowi debata o mediach publicznych zatacza coraz szersze kręgi.

Dlaczego nie zgadzam się ze społecznym projektem ustawy? Wytłumaczę to na zasadzie pewnej przenośni. Wyobraźmy sobie, że Telewizja Polska to wielki okręt, który płynie po wzburzonym oceanie w czasie gigantycznego sztormu. Ta burza to dzisiejsze przemiany cywilizacyjne, związane przede wszystkim z rozwojem technologii na niespotykaną dotąd skalę (tak twierdzą socjolodzy futurolodzy, na przykład Alvin Toffler, legendarny autor "Trzeciej fali"). Otóż na statek dostało się za dużo wody, a poza tym ma dziurę.

Przeczytaj koniecznie: Skowroński: Abonament TV to niewysoki koszt za posiadanie mediów

Ktoś, kto odpowiadał za załadunek, nieuważnie studiował wcześniej przedmiot "ładowność statków" i źle wyliczył, co i w jakiej ilości można wewnątrz okrętu przewozić. Podczas sztormu poluzowały się więc wiązania, towar przebił kadłub… Statek tonie. Tymczasem duża część załogi zamiast wołać o ratunek, szukać szalup i informować, jak najbezpieczniej opuścić statek, lub kiedy zjawi się pomoc, zajęła się debatą o wymianie szefa kuchni. Powstała inicjatywa: wyrzućmy starego, dajmy nowego, bo schabowe, które nam ostatnio serwowano, są nie do przełknięcia.

Ta część załogi to właśnie Obywatelski Komitet Mediów Publicznych, który postuluje, żeby dzisiejszą Krajową Radę Radiofonii i Telewizji (czyli organ, który wybiera rady nadzorcze mediów publicznych, które to rady powołują następnie zarządy), zastąpić Komitetem Mediów Publicznych. Komitet ma wybierać Radę Mediów Publicznych, która będzie decydowała o zarządach spółek telewizyjnych i radiowych, rozdzielać fundusze i tak dalej.

Autorzy ustawy twierdzą, że dzięki temu zabiegowi rozprawimy się z problemem upolitycznienia mediów. Bo członków KRRiT (jest ich 5) wskazują politycy: prezydent (2 osoby), Sejm (2 osoby) i Senat (1 osobę), a kandydatów do Komitetu Mediów Publicznych (będzie ich 50) będą wskazywać przedstawiciele stowarzyszeń twórców, samorządowcy i rektorzy.

To ma być niepolityczne (jakby twórcy i naukowcy nie mieli poglądów) i proobywatelskie (jakby establishment ludzi kultury różnił się poziomem "zwapnienia" od establishmentu politycznego). Wymiana KRRiT na KMP to odpolitycznienie mediów poprzez ich ukolesiowienie. Bo jakie gwarancje tworzenia ciekawego i obiektywnego programu daje Komitet Mediów Publicznych wyłoniony spośród - w dużej mierze - dzisiejszych beneficjentów publicznych funduszy telewizyjnych?

Czytaj dalej >>>


Dziś w konstytucji czytam, że "Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji". Media, których obowiązkiem jest stanie na straży porządku społecznego i prawnego, powinny rozliczać ją z realizowania tego zadania. Czy rozliczamy i sami stoimy na straży? Nie. Jeśli my - ludzie kultury, sztuki i dziennikarze - uważamy, że KRRiT nie pracuje jak należy, a przez to telewizją publiczną rządzą patologie, to egzekwujmy od członków Rady rzetelne i sumienne wykonywanie przez nich ich zadań. Przecież członka KRRiT można rozliczać z jego działalności - np. postawić przed Trybunałem Stanu. W demokratycznym społeczeństwie istnieją instytucje kontroli władzy.

Rozmowa o KMP i o Funduszu Mediów Publicznych to sprawy drugorzędne. Prof. Wiesław Godzic słusznie zauważa, że telewidzowie na całym świecie i tak odchodzą od drogich i trudnych do zarządzania kanałów ogólnych do kanałów tematycznych. I że coraz więcej z nas ogląda telewizję przez Internet. W telewizji, tak jak w innych mediach, szukamy rozrywki przede wszystkim, a po drugie inspiracji. Coraz więcej czasu spędzamy w wirtualnym świecie portali i serwisów społecznościowych.

Po co więc w ogóle utrzymywać tę prehistoryczną strukturę, jaką jest TVP, skoro coraz mniej ludzi ją ogląda, a do tego jest bankrutem? Utrzymajmy TVP 1, a resztę sprywatyzujmy. Zacznijmy od tego...

Katarzyna Kozłowska

P.o. redaktora naczelnego tygodnika "Wprost"