"Super Express": - Z przecieków do mediów wynika, że Kajetan P., który zamordował kobietę i uciął jej głowę, a potem usiłował uciec do Afryki, jednoznaczną opinią biegłych został uznany za niepoczytalnego w chwili zabójstwa.
Dr Krzysztof Kołcz: - Nie mogę jako lekarz komentować sprawy, której nie znam. Nie badałem Kajetana P., nie widziałem materiałów, które go dotyczą, a sprawę znam tylko z mediów...
- Ale nie jest to pierwsza taka sprawa, w której ktoś, planując morderstwo i planując swoją ucieczkę, jest jednak uznawany za osobę niepoczytalną, niemogącą odpowiadać za morderstwo. Powiedzmy, że jest taki model...
- Niepoczytalność w postępowaniu sądowo-psychiatrycznym orzeka się u osoby z chorobą psychiczną lub z okresowym zaburzeniem, kiedy ta osoba nie jest w stanie kierować swoim postępowaniem albo zrozumieć znaczenia czynu.
- Z punktu widzenia niefachowca ktoś usiłujący zatrzeć ślady i planujący ucieczkę jednak rozumie, że zrobił coś, co tę ucieczkę uzasadnia.
- Znów nie mogę wypowiadać się w tej konkretnej sprawie. Mówiąc ogólnie, zdarzają się okresowe zaburzenia. Do stwierdzenia tej poczytalności lub nie są potrzebne jednak dość długie badania, rozmowy lub obserwacja sądowo-psychiatryczna. Sprawdza się, czy dana osoba ma objawy pozwalające rozpoznać chorobę psychiczną, jaki jest poziom funkcjonowania takiej osoby, czy występują cechy uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego, zaburzeń osobowości, emocji itd. Czy to wpływało na zdolność zrozumienia czynu w chwili jego dokonania.
- W tym przypadku opinia biegłych jest podobno jednoznaczna. Po kilku miesiącach obserwacji mieli uznać go za niepoczytalnego. W takich wypadkach sąd przychyla się do opinii biegłych i jest po sprawie?
- Wcale nie, sędziowie reagują różnie. Po serii pytań zadawanych biegłym, nawet w przypadku spójnego zdania zespołu biegłych, może jak najbardziej dojść do powołania nowego zespołu biegłych, jeżeli sąd do takiego wniosku np. oskarżenia się przychyli. Samo orzeczenie niepoczytalności nie oznacza, że ktoś trafia do szpitala psychiatrycznego.
- Czyli może pozostać na wolności?
- Jeżeli sąd uzna, że taki człowiek z powodu swojego stanu psychicznego może zagrażać otoczeniu, to wtedy umieszcza go na detencji sądowo-psychiatrycznej. I odpowiednie komisje kierują do odpowiedniego poziomu zabezpieczenia. I tam co pół roku pacjent będący pod nadzorem jest oceniany, czy w dalszym ciągu występują przesłanki, czy pacjent nadal powinien przebywać w szpitalu.
- Po prawomocnym wyroku możliwe jest jednak tylko trzymanie w zakładzie psychiatrycznym albo wypuszczenie na wolność?
- Tak. Skoro ktoś dokonał czynu jako osoba niepoczytalna, nie może trafić do więzienia. Na oddziałach psychiatrycznych są jednak trzy poziomy. Normalny, wzmocniony i maksymalnego zabezpieczenia. Ze strażnikami, śluzami, kratami itd. To akurat niewiele różni się od więzienia, może jest nawet bardziej dotkliwe, gorsze.
- W jakim sensie?
- Nie ma szans na przepustki, przerwy w karze, przedterminowe zwolnienia itd.
- Czy w tak drastycznych przypadkach jak to morderstwo zdarzało się panu widzieć pacjentów, którzy zostali wyleczeni?
- Jeżeli ktoś dokonał zabójstwa w stanie ograniczonej poczytalności, to może się zdarzyć, że taki ktoś przestanie być zagrożeniem dla otoczenia.
- I wyjdzie na wolność?
- Może się tak zdarzyć.
- Słyszał pan o sytuacji, w której przestępca został uznany za niepoczytalnego i prawomocnie wysłany do szpitala, a psychiatrzy stwierdzali, że zdołał oszukać sąd i biegłych?
- Zdarzyła się taka sytuacja, kiedy podczas postępowania podważaliśmy opinię biegłych i sugerowaliśmy odwrócenie opinii. To tak. Psychiatrzy nie mogą jednak już po prawomocnym wyroku zmieniać werdyktu sądu. Ostateczna opinia zawsze należy do sądu, nie do psychiatrów.
Zobacz także: Jan Grabiec w WIĘC JAK: Rząd ma jasne strony