Jan Grabiec, Sławomir Jastrzębowski

i

Autor: Tomasz Radzik

Jan Grabiec w WIĘC JAK: Rząd ma jasne strony

2016-10-28 4:00

Jan Grabiec podsumowuje pierwszy rok rządów PiS.

"Super Express": - Mija rok od zwycięstwa PiS. Proszę teraz pochwalić tę ekipę, bo ciągle ich krytykujecie.

Jan Grabiec: - Rzeczywiście trudno w historii znaleźć rząd, który w ciągu roku tak bardzo wkurzyłby Polaków jak rząd PiS. Są też jasne strony tego rządu.

- Uwaga, uwaga.

- Pochwaliłbym panią minister Streżyńską, która objęła resort, w którym ja pracowałem przed wyborami. Całkiem sensownie to wygląda. Kontynuowane są pomysły z naszych czasów. To, co nie działa, jest poprawiane. I tak to powinno wyglądać.

- I już?

- Chyba tak. Jakbyśmy prześledzili innych ministrów, poczynając od ministra Macierewicza - a sami sympatycy rządu woleliby, żeby odszedł.

- Czym wam tak podpadł Macierewicz?

- Powinien mieć na drugie imię pomyłka. Właściwie nie ma dnia, żeby nie powiedział czegoś nieprawdziwego, głupiego czy szkodliwego. Poza destrukcją systemu obronności państwa, poza rozbrajaniem polskiej armii trudno dostrzec jakiegokolwiek pozytywne działania.

Zobacz: Tomasz Siemoniak: Szef MON brnie w brednie

- A konkretnie co?

- Spotyka się z lobbystą koncernów zbrojeniowych. Nie tylko amerykańskich, ale także rosyjskich. Cztery dni później postanawia zerwać negocjacje w jednym z ważnych kontraktów zbrojeniowych. I to w takim stylu, że obraża nie tylko Francuzów i rząd francuski.

- Nie sądzi pan chyba, że jest skorumpowany?

- Od tego są służby, żeby to zbadać. Dziś jednak Służba Kontrwywiadu Wojskowego podlega ministrowi Macierewiczowi. Ludzie, z którymi się spotykamy, pytają, czy to jeszcze głupota, czy złodziejstwo.

- Macierewicz mówi, że negocjacje zostały w zasadzie zerwane przez Francuzów, bo nie mieli dobrej oferty.

- Na konferencji prasowej z wiceministrem rozwoju, który mówił, że to on poinformował Francuzów, że zrywamy negocjacje. A potem minister Macierewicz twierdzi, że to Francuzi je zerwali. To czysty PR, oderwanie kompletne od rzeczywistości.

- Słyszał pan Aleksandra Kwaśniewskiego, który w jednym z wywiadów mówił, że wcale nie chodziło o to, żeby kupić najlepsze śmigłowce, ale żeby dokonać pewnej wymiany. Francuzi nie sprzedadzą mistrali Rosjanom, a my musimy drożej kupić ich śmigłowce, żeby im to zrekompensować.

- To jest koncepcja pana prezydenta Kwaśniewskiego. Nie wiem, skąd ma taką wiedzę, ponieważ nie pełnił żadnych funkcji w czasie, kiedy ten kontrakt był przygotowywany.

- Sądzi pan, że kłamał?

- Nie wiem. To może próba interpretacji rzeczywistości. Fakty są natomiast takie, że polska armia potrzebuje już co najmniej 50 nowych śmigłowców.

- Z czym się panu kojarzy rok rządów PiS?

- Z budowaniem muru. Poczuciem niesmaku, wynikającego z faktu, że jako naród jesteśmy jeszcze bardziej podzieleni.

- Pan czuje te podziały?

- Tak. Mój ojciec słucha Radia Maryja.

- Czyli pan się z ojcem kłóci?

- Nie kłócimy się.

- Czyli można?

- Ale w wielu rodzinach nie da się porozmawiać o polityce. Przekształcenie społeczeństwa w plemiona to efekt bardzo agresywnej polityki uprawianej przez PiS, którego sposobem na istnienie jest bardzo ostry podział.

- Chce pan wyjechać na Ukrainę? Sławomir Nowak już wyjechał. Niektórzy mówią, że uciekł, bo się boi. A za dużo to on tam nie zarobi - podobno 500 dolarów miesięcznie. Trochę nędza.

- Chce być potrzebny. Chce robić coś ważnego. Są ludzie, którzy doceniają jego doświadczenie i marzą o tym, żeby jeździć po takich drogach, jakie budował.

- Wie pan, że prawo ukraińskie nie pozwala na podwójne obywatelstwo. Teraz jest pewien kłopot: czy Sławomir Nowak wyrzeknie się polskiego obywatelstwa, żeby mieć ukraińskie.

- Stwierdził, że z polskiego nie zrezygnuje. To jest decyzja pana Sławomira Nowaka.

- Ewa Kopacz powiedziała, że Prawo i Sprawiedliwość zostanie rozliczone po czterech latach i że Polacy już na PiS nie zagłosują. A ja sobie myślę: być może ma rację, ale myślę sobie też, że przez osiem poprzednich lat Polacy widzieli, co wy robiliście, i niekoniecznie musieli o tym zapomnieć, i niekoniecznie będą chcieli zagłosować na was.

- Zobaczymy. Wyboru dokonają Polacy. Myślę, że z każdym rokiem rządów PiS Polacy coraz mocniej będą tęsknić za tym, co było za rządów PO. I nie jest to myślenie życzeniowe.

- Co konkretnie zrobilibyście inaczej?

- Myślę, że to, co jest sloganem o słuchaniu ludzi. Ta umiejętność, którą osoby zaangażowane w funkcjonowanie państwa stracili. Dam przykład modernizacji i unowocześnienia Polski poprzez danie szansy dzieciakom, by poszły w wieku sześciu lat do szkoły. To najbardziej kreatywny czas w życiu dziecka - 5, 6, 7 lat. Ale oczywiście to wzbudza niepokój, ludzie się martwią, czy ich dziecko sobie poradzi. I my na ten lęk nie odpowiedzieliśmy. Dziś PiS wprowadza reformę, w wyniku której siedmiolatek będzie w tej samej szkole co piętnastolatek. Ten sam piętnastolatek, który - o czym pisaliście - pobił czternastolatka, być może na śmierć.

- W tej chwili tworzycie sojusz z Lechem Wałęsą. I zastanawiam się, czy on wam nie zaszkodzi. On ma bardzo dużo ludzi, którzy są mu niechętni!

- Chodzi o powrót do idei Solidarności, do symbolu, jakim jest Lech Wałęsa, do tych emocji, które były piętnaście lat temu, kiedy powstawała Platforma, jako powiew świeżości i nadziei w Polsce. Za słabo mówiliśmy o tym, jak wielki sukces osiągnęliśmy, jak warto być dumnym z historii Polski, z roku '80, z tego, że Solidarność potrafiła w roku 1989 w sposób bezkrwawy przejąć władzę w Polsce. Symbolem tych sukcesów jest Lech Wałęsa.

- Mówi pan, że PiS jest odpowiedzialny za to, że dzieli Polaków, buduje mur między tym lepszym i gorszym sortem. A z drugiej strony mówi pan, że chcecie wziąć do siebie jako symbol Lecha Wałęsę. Lech Wałęsa dzieli ludzi bardzo. Swoim językiem, wypowiedziami, jest niezwykle ostry w swoich osądach. Nie ma w nim nic koncyliacyjnego.

- Ale jest symbolem Polski na świecie i jedną z najwybitniejszych osobowości XX wieku. Można narzekać, wyszukiwać jakieś szczegóły w biografii, jak wyszukiwano Piłsudskiemu, że był agentem wywiadu austriackiego czy japońskiego. Ale Piłsudski dokonał czegoś wielkiego. Był o właściwym czasie we właściwym miejscu. Tak jak Lech Wałęsa.

- Mówicie, że znów chcecie być partią wolnorynkową?

- Tak, z całą pewnością jesteśmy partią liberalno-konserwatywną.

- I w związku z tym chwalicie program 500 plus. Jak to się ma jedno do drugiego?

- To nie jest nasz projekt polityczny.

- Ale go chwalicie?

- Spełnia oczekiwania społeczne. Już zostało uchwalone, ludzie chcieli tego projektu, więc trzeba go realizować. Kiedy dojdziemy do władzy, nie będziemy się z tego wycofywać. Natomiast trzeba zadbać o stronę dochodową. PiS mówił tak: z jednej strony obniżymy wiek emerytalny, wprowadzimy 500 plu", każdemu damy, co mu się wymarzy, frankowiczom przewalutujemy kredyty, każdemu pomożemy, zbudujemy trzy miliony mieszkań, a jednocześnie obniżymy podatki. Tego się zrobić jednocześnie nie da. I dzisiaj widzimy tego efekty.

- Czyli za dużo naobiecywali?

- PiS obiecał około 240 miliardów złotych. Co odpowiadali sympatycy PiS, gdy mówiliśmy im, że przecież nie ma na realizację tych obietnic pieniędzy? Odpowiadali: wystarczy nie kraść. Teraz zapytałbym ministrów rządu Beaty Szydło, gdzie są te pieniądze.

- Co pan sądzi o zlikwidowaniu podatku liniowego dla przedsiębiorców?

- To zły pomysł, przedsiębiorcy są filarem polskiej gospodarki.

- Czyli zgadza się pan z politykiem poniekąd PiS Jarosławem Gowinem?

- Polityk niegdyś Platformy, a dziś PiS zgadza się ze mną. To jest projekt, który był realizowany przez nasze rządy, cieszę się, że jest jakaś spuścizna Platformy, z którą chce się identyfikować.

- Na koniec prywata. "Super Express" obchodzi 25-lecie. Czego nam pan życzy?

- Myślę, że dla każdego medium najważniejsi są wierni czytelnicy. Czytelnicy, którzy będą z wami. Życzę też tego, żebyście mieli poczucie, że dajecie tym czytelnikom rzetelną, prawdziwą wiedzę.