Marian Kocon, Anna Kozłowska, Rafał Malarski, Zbigniew Myszka oraz Bogumiła Ustjanicz to ci sędziowie, którzy uzyskali zgodę od prezydenta. Żeby dalej pracować w Sądzie Najwyższym musieli najpierw złożyć oświadczenia "o woli dalszego orzekania". Zostali też pozytywnie zaopiniowani przez nową KRS.
Według Borysa Budki z PO doszło w ten sposób do złamania ustawy zasadniczej. Dlaczego? Bo, jak powiedział, konstytucja nie pozwala, żeby "prezydent wyrażał zgodę na dalsze zajmowanie stanowiska przez sędziego". Politycy opozycji zwracali uwagę, że decyzja Andrzeja Dudy została wydana z pominięciem orzeczenia Sądu Najwyższego, który zawiesił przepisy ze względu na przesłanie pytań do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Jak powiedział Paweł Mucha, prezydencki minister, jeśli nic się nie zmieni, to od środy pracami SN pokieruje sędzia Dariusz Zawistowski. Co na to główny zainteresowany? - Znajdę się prawdopodobnie w takiej samej sytuacji, jak prezes Iwulski dotychczas. Pan prezes Iwulski pełnił obowiązki pierwszego prezesa na podstawie artykułu 14 ustawy, który mówi, że w przypadku nieobecności pierwszego prezesa zastępuje go prezes Sądu Najwyższego najstarszy służbą - skomentował dla TVN24. Taki rozwój wydarzeń nazwał "czarnym scenariuszem".
Zawistowski uznaje, że I prezesem SN jest ciągle Małgorzata Gersdorf. - Jako sędziowie SN przyjęliśmy stanowisko, że pierwszym prezesem jest prof. Małgorzata Gersdorf i nie ma powodów, bym zmieniał zdanie. Kadencja pierwszego prezesa jest zapisana wprost w Konstytucji, a zatem prof. Gersdorf kończy swą misję w 2020 r. - podkreślał w rozmowie z Onetem.