Informację o tym, że kierowca wiozący Antoniego Macierewicza odjechał z miejsca wypadku, potwierdziła Komenda Główna Policji w piśmie do posła Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy. Polityk tuż po wypadku mówił: - Nie będzie zgody na państwo równych i równiejszych. Równi pozostali na światłach i dostosowali się do przepisów ruchu drogowego. I pytał: - Dlaczego pan Macierewicz i kierowca czmychnęli z miejsca wypadku, a świadkowie tego zdarzenia musieli pozostać i czekać pięć godzin na przybycie prokuratora?
Najważniejszy punkt pisma wskazuje, że Kazimierza B. nie było na miejscu wypadku po zdarzeniu: - Policjanci nie zastali kierowcy szefa MON na miejscu wypadku - czytamy w dokumencie, do którego dotarliśmy.
BUM!
— Krzysztof Brejza (@KrzysztofBrejza) 15 lutego 2017
Policja potwierdza-kierowca-kumpel władzy PiS-ucieka z miejsca zdarzenia.
Sprawę przejmują prok.wojsk. AM!
(Odp z KGP na moją interw) pic.twitter.com/pcOBLosa83
Przepisy zawarte w kodeksie drogowym mówią o „kierującym pojazdem uczestniczącym w wypadku” oraz o „innych osobach uczestniczących w wypadku”. Przepisy nakazują, by w razie uczestnictwa w wypadku zatrzymać się, „przedsięwziąć odpowiednie środki w celu zapewnienia bezpieczeństwa w miejscu wypadku”, usunąć pojazd, by nie tamował ruchu i nie powodował zagrożenia na drodze (o ile nie ma zabitych lub rannych – jeśli są, nie wolno ruszać pojazdów), podać uczestnikom wypadku na żądanie swoje dane i numer polisy OC, wezwać policję i pogotowie, jeśli są ofiary śmiertelne lub ranni.
Za ucieczkę z miejsca wypadku, a przede wszystkim, gdy się w nim uczestniczyło, sąd wydaje dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Jeśli zaś sprawca wypadku pozostanie na miejscu zdarzenia i zachowanie się zgodnie z przepisami, to może dostać niższą karę.