To miała być wizyta, jak każda inna. Leszek Miller, który wtedy był szefem rządu wraz wracał wraz ze swoimi współpracownikami do Warszawy z Lubina, gdzie świętowali wielką górniczą uroczystość, czyli Barbórkę. O godzinie 17:00 wylecieli z Lubina, a o 19:00 mieli być już w Warszawie, Do katastrofy śmigłowca doszło, gdy maszyna miała lądować na Okęciu. Niestety, gdy było już blisko końca lotu doszło do awarii śmigłowca! Pilot kierujący maszyną musiał lądować awaryjnie. Maszyna została poważnie uszkodzona, bo wirniki śmigłowca zahaczyły o drzewa, zniszczony został też kadłub. Co było przyczyną wypadku? Z przeprowadzonych później badań wynikało, że do awarii doszło przez oblodzenie silników śmigłowca, był to śmigłowiec typu Mi-8 z 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Cudem wszyscy przeżyli katastrofę maszyny, ale nie obyło się bez poszkodowanych. Premier Leszek Miller wylądował w szpitalu z połamanymi dwoma kręgami w odcinku piersiowym. Na pokładzie maszyny oprócz premiera Leszka Millera była też szefowa jego gabinetu politycznego Aleksandra Jakubowska, oraz funkcjonariusze BOR. W sumie śmigłowcem leciało 15 osób, czterech członków załogi i 11 pasażerów. Poszkodowani najciężej zostali w wypadku: oficer Biura Ochrony Rządu (miał złamaną miednicę i połamane nogi) oraz pracownica Centrum Informacji Rządu, która doznała potłuczenia płuc. Inni ranni to drugi pracownik CIR, pięciu oficerów BOR, stewardessa, lekarz i trzej piloci. Wszyscy zostali po wypadku przetransportowani do szpitala w Warszawie.
W dziesiątą rocznicę wypadku Miller opowiadał o tym, jak to każdego roku ci, którzy przeżyli świętują, że wyszli z katastrofy cało: - Po raz kolejny wracają wątki, gdzie kto siedział w helikopterze, a potem pod jakim drzewem kto leżał, jak czekaliśmy na karetki pogotowia, na straż pożarną - mówił wówczas w jednym z wywiadów. W kolejnych latach uczestnicy wypadku także spotykali się, by dziękować za ocalenie.
CZYTAJ: To się stanie natychmiast po zaprzysiężeniu rządu Morawieckiego?! Były premier nie ma wątpliwości