„Super Express”: Startuje pan z z listy komitetu Kukiz'15. Dlaczego stamtąd, a nie na przykład z Prawa i Sprawiedliwości?
Grzegorz Długi: Wybór był dość prosty. Kukiz'15 jest pewną nowością na polskiej scenie politycznej. Paweł Kukiz jest autentyczny, szczery. Gdy przyjrzymy się temu, kto w ruch Kukiza się angażuje, to przypomina to trochę atmosferę z roku 1980. Gdy ludzie parli do zmiany. Choć różnili się poglądami, wiedzieli, że należy dokonać zmian. Teraz jest podobnie, choć oczywiście zdawać sobie należy sprawę z innej skali tego zjawiska. Jednak zastój, jaki w Polsce zapanował, zarówno polityczny, jak intelektualny, zmobilizował wielu ludzi, aby spróbować coś zmienić, nadać nową energię polskiemu życiu publicznemu, aby jednak spróbować coś zmienić.
Ruch Kukiza idzie bardzo szerokim nurtem. Czy nie obawia się pan, że lewicowcy i liberałowie gospodarczy nie dogadają się ze sobą, a po wyborach nastąpi rozłam i „wchłonięcie” części organizacji przez ugrupowania – jak je określacie – systemowe?
Oczywiście to niebezpieczeństwo, z którego trzeba sobie zdawać sprawę. Proszę jednak spojrzeć na to z innego punktu widzenia. Ruch Kukiza daje możliwość porozumienia środowisk prosocjalnych i wolnorynkowych. Strategia gospodarcza Ruchu Kukiza powstała w oparciu o porozumienie Centrum im. Adama Smitha – trudno wyobrazić sobie bardziej wolnorynkowe środowisko – oraz związkowców – trudno sobie wyobrazić środowisko bardziej propracownicze. To, że udało się wypracować wspólną koncepcję, oznacza, że istnieje płaszczyzna do przeprowadzenia głębokich zmian.
Brał pan udział w demonstracji przed kopalnią Brzeszcze. Protestować jest łatwo – jaki macie plan na naprawę polskiego przemysłu węglowego?
Górnictwo jest obecnie w bardzo trudnej sytuacji. Wynika to z wieloletnich zaniedbań. Ale także z tego, że gdy kilka lat temu górnictwo przynosiło ogromne zyski, nikt nie myślał o tym, by przygotować się na trudne czasy. O to, mamy żal do władzy oraz prezesów górniczych spółek, że nie mieli planu na to, jak działać przy gorszej koniunkturze, niskich cenach węgla. Czy to oznacza, że należy górnictwo zlikwidować? Oczywiście nie. Są środowiska, które chciałyby zastąpić węgiel rosyjskim gazem, czy rosyjską naftą. Prawda jest jednak taka, że nie mamy alternatywy dla energii innej niż oparta na węglu. Wszelkie inne źródła energii albo będą dużo droższe, albo importowane z krajów, z których niekoniecznie chcemy je sprowadzać. Wbrew temu, co się powszechnie uważa, nawet teraz, gdy górnictwo ma kłopoty, ceny węgla spadły, społecznie się ono nadal opłaca. Jeżeli spojrzymy na to, że w cenie każdej tony węgla jest sto kilkadziesiąt złotych podatków, opłat i innych obciążeń publicznych, to zobaczymy, że do Skarbu Państwa trafiają miliardy. Jeżeli część tej kwoty przeznaczonoby na doinwestowanie branży, dla państwa i tak byłoby to opłacalne. Jeżeli wkładam 10 złotych, a wyciągam 20, to i tak jestem na plusie. Aby mieć tego świadomość, do górnictwa nie móżna podchodzić jak księgowy. Górnictwo jest ciągle bardzo dla kraju opłacalne.
W swojej strategii zapowiadacie zmiany w systemie podatkowym. Na czym miałyby one polegać?
Te propozycje, gdyby udało się je przeprowadzić, spowodowałyby prawdziwą rewolucję. W uproszczeniu wyglądałoby to tak, że zlikwidowany zostałby podatek CIT, czyli podatek dochodowy od firm. Zastąpiłby go jednoprocentowy podatek od przychodu. Paradoksalnie, choć byłby bardzo niski, to z naszych wyliczeń wynika, że przychody do budżetu znacząco by wzrosły. Plusem jest też obniżenie kosztów prowadzenie przedsiębiorstwa. W tej chwili, by prowadzić przedsiębiorstwo, trzeba prowadzić bardzo skomplikowane i kosztowne działania księgowe. Teraz tego by nie było – podatek byłby prosty, nie byłoby istotne, jakie są koszty, liczyłaby się tylko wysokość sprzedaży. Dzięki takiemu rozwiązaniu zmniejszyłaby się znacznie spora wciąż liczba przekrętów podatkowych, bo po prostu stałyby się one nieopłacalne. Wreszcie – jest to rozwiązanie sprawiedliwe. Wielkie korporacje, które prowadzą interesy w ramach międzynarodowych grup, potrafią nieraz w ogóle nie płacić podatków i cały czas deklarować stratę. W naszej koncepcji płacić by musiały – niewielki, ale jednak podatek. Bardzo szybko będą wolały przerzucić zyski z innych krajów i płacić podatek w Polsce. Pewnie inne kraje nie będą zachwycone bo przecież istnieje „konkurencja podatkowa” pomiędzy państwami. Dla Polski byłoby to ogromne zwiększenie przychodów Skarbu Państwa. A wszyscy wiemy, że potrzeby Skarbu Państwa są nieskończone.
Radykalne uproszczenie podatków sprawiłoby, że działalność urzędów skarbowych, doradców podatkowych, stałaby się zbędna. Nie obawia się pan oporu ze strony tych środowisk?
Ten opór już widać. Choćby w tym, że środki masowego przekazu w ogóle nie chcą mówić o tych pomysłach ekonomicznych, przez co nie trafiają one do szerokiego spektrum odbiorców. Propozycje te są korzystne dla państwa i większości obywateli, są jednak środowiska, których interesy byłyby naruszone. Jest to dla nas zrozumiałe. Opór będzie wzrastał tym mocniej, im bardziej realne będzie zmian tych wcielenie w życie.
Mówimy o strategii. Jednak w odbiorze medialnym mówi się, że Kukiz to jedynei JOW JOW JOW, programu nie ma żadnego...
Faktem jest, że kiedyś zmanipulowano wypowiedź Pawła Kukiza, który powiedział, że nie mamy programu, tylko strategię. Wycięto „tylko strategię” i poszło, że Kukiz nie ma programu. Strategia to rozbudowany dokument, zawierający wiele nowych rozwiązań dla polskiego życia społecznego, politycznego, gospodarczego. JOW-y są tu tylko niewielkim fragmentem. Jedyne co możemy zrobić, to stale powtarzać, jakich zmian chcemy, jak mają one wyglądać, na czym ta strategia polega. Poprzez pracę u podstaw, bezpośrednią. Czujemy się troszkę zaniedbani przez niektóre media, które reklamują raptem trzy chwytliwe hasła pewnej formacji, która nie ma żadnej nowej koncepcji na zmiany, a o pomysłach ruchu Kukiz'15 nie mówią wcale, bądź przedstawiają je w fałszywym świetle.
A konkretnie: hasła jakiej partii są pana zdaniem przez media tak forsowane?
Piję tu do Nowoczesnej, która nie przedstawiła żadnych konkretów, ma raptem trzy hasła, a media je non stop nagłaśniają. Nie ma w nich niczego nowego. A nowatorskie pomysły ruchu Kukiz'15 są przemilczane. Nie ma co się jednak gniewać, ale ciężką pracą przezwyciężyć te słabości.
Sondaże mówią o dużym rozdrobnieniu w przyszłym Sejmie. Z kim, zakładając oczywiście, że dostaniecie się do Sejmu, wejdziecie w ewentualną koalicję?
Czym większa będzie reprezentacja Ruchu Kukiz'15 w Sejmie, tym większa będzie możliwość oddziaływania. Natomiast nie widzimy potrzeby wchodzenia w jakąkolwiek koalicję. Koalicja to przykład polityki partyjniackiej, w której politycy przestają odpowiadać przed wyborcami, a zaczynają odpowiadać przed liderami formacji, które koalicję zawarły. Koalicje stałe, międzypartyjne są w ruchu Kukiza odbierane źle. Natomiast na pewno możemy zawierać doraźne koalicje celowe. Jeżeli poseł, nawet bardzo odległy nam ideowo zgłosi sensowny projekt ustawy dobrej dla kraju, nie ma powodu, by tego projektu nie poprzeć. Nie możemy powtarzać obecnego układu, że jak jakaś partia coś zgłosi, to należy to odrzucić tylko dlatego, że partia ta nie jest w koalicji. Dobre ustawy będą przez nas popierane, złe krytykowane. Niezależnie od tego, kto te ustawy zgłosi.
Znany jest pan przede wszystkim z działalności w opozycji w okresie PRL, ale też z reprezentowania zapomnianych w III RP ludzi Solidarności . Jak wygląda plan Ruchu Kukiz'15 w kwestii pomocy dawnym opozycjonistom?
Jednym z zadań państwa jest to, by obywatele czuli się dumni z tego, że są obywatelami danego państwa. W Norwegii, czy w USA flagi narodowe, wiszą przed każdym domem. W Polsce mamy kompleksy. Trzeba to zmienić. Także przez politykę historyczną. To jest działka kompletnie zaniedbana. Trzeba dbać o przeszłość i uczciwe jej przedstawienie. To wymaga też rozliczenia z przeszłością. Raz na zawsze trzeba to zrobić i zakończyć sprawę. Dotyczy to też dekomunizacji ale również musimy dać satysfakcję tym, którzy walczyli o to, byśmy dziś mogli rozmawiać otwartym językiem. Dać im bezpieczeństwo socjalne. Bo nie wszyscy, którzy dla kraju oddali wiele, dziś są w odpowiedniej sytuacji majątkowej i zdrowotnej. Przykre jest to, że państwo tego nie potrafi dostrzec. To trzeba zmienić.
Co jest najważniejszym wyzwaniem dla Śląska, regionu, z którego pan kandyduje?
Niestety, Polska zapomniała o Śląsku. Przez to coraz więcej ludzi mówi tam: po co nam Polska. Dochodzi do niepotrzebnych nieporozumień. To trzeba zmienić, nie tylko pod względem gospodarczym, bo tu nie jest najgorzej, ale chodzi o to, by silniej związać ten region z Polską. Górnictwo jest ważne ze względów strategicznych właśnie dla Polski. Bo Śląsk bez górnictwa by sobie poradził, Polska – już nie.
Zobacz także: Zandberg: Tradycja Solidarności z 1980 r. jest nam bliska