Trump, Putin i przyszłość Ukrainy. „USA mogą de facto uznać roszczenia Rosji”

2025-08-17 14:15

Co Donald Trump zamierza poświęcić w imię porozumienia z Putinem? W rozmowie z „Super Expressem” dr Mateusz M. Piotrowski, ekspert ds. polityki USA i koordynator programu amerykańskiego w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, analizuje kulisy szczytu amerykańsko-rosyjskiego na Alasce i tłumaczy, dlaczego ugłaskiwanie Kremla to droga donikąd. Ocenia też znaczenie Europy w procesie negocjacyjnym.

Donald Trump

i

Autor: PAP/EPA/WILL OLIVER
  • Trump przyjął Putina jak sojusznika – czerwony dywan był, ustępstw ze strony Rosji nie było.
  • Trump może zgodzić się na ustępstwa wobec Rosji, nawet kosztem Ukrainy.
  • Ugłaskiwanie Putina po raz kolejny okazuje się jałową polityką – Trump nie dostaje nic w zamian.
  • Trump grozi, ale nie realizuje gróźb – Putin widzi w tym słabość

Otoczenie Trumpa musi wiedzieć, że w relacjach z Putinem naraża się on na śmieszność

„Super Express”: - Nic chyba lepiej nie oddaje stanu spraw światowych niż to, że po piątkowym szczycie przywódców USA i Rosji, z którego Putin wraca z tarczą, przeszło przez świat westchnięcie ulgi, że kończy się on brakiem ustaleń.

Dr Mateusz M. Piotrowski: - Trochę tak, ale od razu pojawia się pytanie, czy on nie jest jednak przedwczesny. Na wspólnym briefingu Trumpa i Putina nie usłyszeliśmy nic na temat tego, co do czego się zgodzili, a co jest ciągle protokołem rozbieżności. A przed nami wizyta Zełenskiego w Waszyngtonie. Pytanie, jaki jest powód, że ona się odbywa tak szybko. To znaczy, co jest takiego do przedyskutowania między prezydentem Stanów Zjednoczonych a prezydentem Ukrainy, co nie mogło zostać omówione w czasie rozmowy telefonicznej tuż po szczycie na Alasce? Czemu ta wizyta ma służyć?

- Po szczycie oficjalnie nie słyszymy nic na temat ustaleń z Putinem, z różnych przecieków słychać między innymi to, że na tym spotkaniu jakoby Trump miał się zgodzić na to, że Putin weźmie sobie Donbas. A resztę się jakoś dogada. Taka deklaracja jest na tym etapie możliwa?

- Wydaje się Donald Trump jest w stanie się na coś takiego zgodzić, ale przeszkodą jest stanowisko Ukrainy, która deklaruje, że ma szans, by zgodziła się na oddanie swoich terytoriów. Problem polega na tym, że Amerykanie mogą na pewnym etapie ogłosić, że de facto uznają pretensje Rosji. Sam Trump podkreśla, że Ukraina i tak lata temu utraciła nad nimi kontrolę. Na pewno Putin w rozmowach z Trumpem przedstawił swoje maksymalistyczne żądania i domaga się rosyjskiej kontroli nad całymi obwodami, które obecnie są częściowo przez jego wojska okupowane. Z drugiej strony w administracji zdaje się dominować przekonanie, że nie ma szans zmusić Rosję w ramach układu pokojowego do tego, żeby po prostu się z tych terytoriów wycofała. A skoro tak, Putin będzie się starał przekonać Trumpa do swoich jeszcze większych roszczeń.

- Szczyt zakończył się bez konkluzji, Trump nie uzyskał nic poza obietnicą dalszych spotkań. Czy on sam i jego otoczenie dostrzegą w końcu, że polityka ugłaskiwania Putina, która miała go zachęcić do ustępstw, po prostu nie działa?

- Tak, to faktycznie niesamowite, że Trump ciągle trzyma się tej taktyki. Naprawdę nie wierzę, że w otoczeniu Donalda Trumpa nikt nie wskazuje wprost, że tego typu działaniami ta administracja naraża się po prostu na śmieszność. Przyjęciem lidera Rosji na terytorium Stanów Zjednoczonych w zrywa z jego międzynarodową izolacją. Do tego dodajmy jeszcze całą otoczkę tego spotkania i gorącego powitania, które mu zgotowano na Alasce. Amerykanie w zmian nie dostali nic. Nie wyobrażam sobie, że w bliskim otoczeniu prezydenta nie na kogoś, kto nie bałby się powiedzieć otwarcie, że to nieskuteczne; że Donald Trump naraża się na śmieszność, formułując groźby pod adresem Putina, których nie realizuje. Po stronie samego Putina pogłębia to przekonanie, że są to puste groźby, które dają mu pole działania. Ma szanse dalej przeciągać negocjacje, dalej liczyć na kolejne ustępstwa ze strony Stanów Zjednoczonych.

- Jeszcze przed szczytem na Alasce sporo było analiz, że nieobecność przy stole rozmów Europy podkreśla słabość Starego Kontynentu, który może jedynie wygłaszać kolejne nic nie znaczące deklaracje. Sam jednak fakt, że zaraz po szczycie Trump dzwonił po europejskich przywódcach, by zdawać im relację ze spotkania, zapowiedź wizyty w Waszyngtonie europejskich polityków u boku Zełenskiego, nie jest jednak uspokajająca? Bo sprawia to wrażenie, że koncertu mocarstw i dyktowania warunków relacji w Europie przez Putina i Trumpa nie ma. Są konsultacje.

- Na pewno jest uspokajające to, że te rozmowy odbyły się nie tylko po szczycie, ale Donald Trump rozmawiał z Europejczykami jeszcze przed jego rozpoczęcie. Wysłuchał różnych obaw Europy i być może miało to wpływ na ostateczny brak wspólnego stanowiska Trumpa i Putina po szczycie. Być może gdzieś z tych obaw wynikała w administracji amerykańskiej potrzeba rozszerzenia składu spotkania i uniknięcia spotkania prezydentów w formule jeden na jeden. Dobrze więc, że te konsultacje z Europą się odbywają. Nawet jeśli nie było jej przy stole, to zawsze lepiej, że jest ona na bieżąco informowana o działaniach Donalda Trumpa. Inaczej znaleźlibyśmy się w sytuacji, w której ze strony europejskiej nie byłoby żadnej kontroli nad tym, co się dzieje Jest to więc uspokajający sygnał dla całej Europy. Nie zmienia to jednak istotnego faktu.

- To znaczy?

- Ciągle Europa musi poważniej wziąć się za swoje bezpieczeństwo militarne i polityczne. Amerykanie zasadniczo dążą do tego, żeby redukować swoje zainteresowanie Europą, ale trwające rozmowy i konsultacje z nią są sygnałem, że nawet jeśli Stany Zjednoczone będą ograniczać swoją obecność w Europie, nie będzie się to działo jednostronnie. Będzie to bardziej skoordynowany proces. Po kilku miesiącach administracja Donalda Trumpa po prostu zrozumiała, że tak to trzeba robić. Oczywiście, z perspektywy państw europejskich nie byłoby to wszystko korzystne, ale prowadzenie tego procesu w konsultacjach z Europą zostałoby przeprowadzone dużo łagodniej niż wyłącznie ogłaszanie gotowych decyzji. Dlatego te rozmowy Waszyngtonu z Europejczykami trzeba także w tym szerszym kontekście traktować pozytywnie.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki