Marcin Dubieniecki w sierpniu 2015 roku został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego pod zarzutem kierowania zorganizowaną grupa przestępczą, prania brudnych pieniędzy i oszustw. Trafił do aresztu i dopiero po kilkunastu miesiącach Dubieniecki został wypuszczony z aresztu po wpłaceniu bardzo wysokiej, bo sięgającej 3 mln zł, kaucji. W programie TVN24 były mąż bratanicy prezesa PiS powiedział: - Za czasów Platformy modnie było wsadzić Marcina Dubienieckiego, bo było to niewygodne dla PiS. Dzisiaj, gdy rządzi PiS jest niewygodnie podjąć taką decyzję, którą należałoby podjąć w tej sprawie. Mianowicie umorzyć to postępowanie, bo to się obróci przeciwko PiS.
5 grudnia 2016 roku do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego trafiło pismo w sprawie Dubienieckiego. Adwokat prosił w nim o interwencję w sprawie byłego męża bratanicy. Na pytanie dziennikarza, skąd pomysł, by zwrócić się do Jarosława Kaczyńskiego, adwokat Dubienieckiego powiedział, że nie chodziło o zwrócenie się do Kaczyńskiego, jako Kaczyńskiego, ale do posła RP. - Obrońca mój mi o tym powiedział. Wyraziłem na to zgodę - przyznał Dubieniecki. I dodał, że powiązania rodzinne z Kaczyńskim nie miały wtedy żadnego znaczenia: - To nie ma żadnego znaczenia. Zakładam, i nie chcę mi się wierzyć w inny scenariusz, że ta decyzja została podjęta w ramach wykonywania mandatu posła, bo nasze pismo było przekonywujące.
Dubieniecki podkreślił, że nikt w ten sposób nie wykorzystywał koneksji rodzinnych. A co było w piśmie? Prośba o zainteresowanie się tym, dlaczego postępowanie w tej sprawie wykazuje wiele uchybień. Pismo to zostało przesłane do Prokuratury Krajowej.
Zobacz: Martę Kaczyńską i Marcina Dubienieckiego połączył koniec roku szkolnego ZDJĘCIA
Sprawdź: Prokuratorzy czekają na dziecko Dubienieckiego
Zobacz także: Kaczyński jest jak Breżniew? Brutalne porównanie Siemoniaka