W tej sprawie chodzi o coś więcej niż tylko o to, czy kanciarze z Nowogrodzkiej zniszczą konkurencję w jednej czy drugiej gminie. Problem jest poważniejszy. Połowa obywateli już nie chodzi na wybory. Nie wierzą w to, że ich głos ma sens. Gmerając w ordynacji wyborczej, PiS jeszcze bardziej podważa zaufanie ludzi do państwa i samorządów.
- Mniejsza z uczciwością - myślą zapewne w PiS - liczy się tylko, ile ugramy. Trzeba wyżywić wygłodniałe gęby działaczy w całej Polsce, Nowogrodzka nie ma przecież lojalności tej bandy za darmo. Misiewicze przebierają nóżkami do kasy. Oczyma wyobraźni pewnie już rozdają kumplom lukratywne kontrakty i etaty. Mogą się jednak oblizać ze smakiem. Kaczyński to nie pierwszy polityk, który próbuje manipulować okręgami wyborczymi i zasadami przeliczania głosów. I nie będzie pierwszym, który dostanie za to od wyborców po łapach. Tych, którzy próbowali odebrać Polakom prawo wyboru, spotykała zazwyczaj przykra niespodzianka przy urnach.
Już latem ostrzegaliśmy, w co gra PiS. Kaczyński chce być na boisku zarazem sędzią i napastnikiem. W dodatku takim, który ma prawo zmieniać zasady gry podczas meczu. Nie czarujmy się: skok na Sąd Najwyższy, który rozstrzyga protesty wyborcze, był właśnie po to. Jednopartyjny Sąd Najwyższy, pisana pod siebie ordynacja plus przejęcie PKW - to bardzo niebezpieczny zestaw. Andrzej Duda powinien zawetować te zmiany dokładnie z tych samych powodów, dla których użył weta latem.
Z cwaniackim zmienianiem ordynacji przed wyborami trzeba wreszcie skończyć. Dlatego Partia Razem proponuje prostą zasadę: niech nowe przepisy zawsze wchodzą w życie dopiero po kolejnych wyborach. Żeby ostudzić gorące głowy polityków, być może warto wpisać taką zasadę do konstytucji. Projekt ustawy złożyliśmy u marszałka Sejmu. Gdyby PiS rzeczywiście zależało na uzdrowieniu prawa wyborczego, a nie na zawłaszczaniu samorządów - po prostu by go przyjął. A obywatele mogliby odetchnąć, że nikt ich nie próbuje znowu okantować.
Zobacz: Adrian ZANDBERG: Faszyści zhańbili Święto Niepodległości