Jarosław Kaczyński wytłumaczył dla widzów TRWAM, dlaczego zdecydował się wytoczyć proces Lechowi Wałęsie. Okazuje się, że do pewnego momentu tylko wzdychał nad słowami byłego prezydenta, bo wiedział od lat jaki jest: - Ja generalnie rzecz biorąc, swego czasu, użyję czasu przeszłego, znałem Lecha Wałęsę nieźle, a mój brat znał go naprawdę bardzo dobrze, więc wiedziałem z kim mam do czynienia i już jakoś nie reagowałem, traktowałem na zasadzie: „cóż, taki jest” – powiedział prezes Kaczyński. Przyznał jednak, że miarka się przebrała:– Ale te nieustanne twierdzenia, że ja doprowadziłem do śmierci mojego brata, że ja namawiałem mojego brata do tego, żeby on lądował w sytuacji niebezpieczeństwa, to są rzeczy zupełnie niedopuszczalne – powiedział.
Jarosław Kaczyński w TRWAM opowiedział też o swojej ostatniej w życiu rozmowie z bratem Lech Kaczyńskim. Doszło do niej, gdy ówczesny prezydent był na pokładzie tupolewa. Jak przyznał gdyby tylko wiedział, do jak straszliwej tragedii może dojść, to błagałby brata, by nie leciał do Katynia: - Gdybym wiedział, że jest niebezpieczeństwo, to bym błagał brata, by zrobił wszystko, żeby nie doszło do tragedii. Prezes PiS przyznał, że z bratem rozmawiał o mamie: - Rozmawiałem z bratem przez telefon satelitarny, to było zanim na pokładzie dowiedziano się, że jest mgła. To było wiele minut wcześniej. Rozmowa była krótka, dotyczyła stanu zdrowia mojej mamy, która była bardzo chora i była w szpitalu. Doszedłem do wniosku, że w końcu muszę zareagować, bo może ludzie zaczną wierzyć, że ja odpowiadam za śmierć brata. Musiałem ten protest wytoczyć - skomentował pozwanie Wałęsy.