Kaczyński żałuje interwencji w TK, ponieważ: - Gdybyśmy nie zablokowali tej operacji, to przez cały okres naszych rządów Trybunał by nas zwalczał i nie moglibyśmy efektywnie sprawować władzy. Dziś mamy awantury, ale też posuwamy do przodu polskie sprawy. Gdybyśmy nie zareagowali, to awantury i tak by były, nawet w UE - o to, że uchwalamy ustawy, które TK hurtowo uznaje za niekonstytucyjne. Jeśli panowie uważają, że bez naszych działań wobec TK byłaby sielanka, to niczego nie rozumiecie.
Zapowiedział dalsze działania rządu w sprawie raportu Komisji Weneckiej: - Powstanie komisja ekspertów powołanych przez marszałka Marka Kuchcińskiego i przedstawi swoje rekomendacje. Być może uzna, że niektóre sugestie Komisji Weneckiej powinny zostać uwzględnione. Zagraniczne naciski na polski rząd w sprawie Trybunału bardzo poważnie naruszają naszą suwerenność. Mimo to można sobie wyobrazić, że eksperci uznają, że można coś w naszych przepisach zmienić zgodnie z rekomendacją Komisji. I wtedy być może do Sejmu trafią nowe rozwiązania legislacyjne. Ale o tym, co zdecyduje Sejm, nie mnie rozstrzygać.
Czy prezes PiS dopuszcza możliwość kompromisu politycznego z opozycją w sprawie TK? Jak mówi Kaczyński: - Rozmawiać zawsze można. Ale rozmowa musi mieć jedno założenie: nie ma zgody na jednostronny partyjnie Trybunał. Jeśli mam być uczciwy, to nie widzę pola do kompromisu. Grzegorz Schetyna zapowiedział przecież, że PO to opozycja totalna. Choć może im rozum wróci? Myślenie, że uda się obalić rząd na ulicy, jest skrajnym awanturnictwem, a przy tym iluzją.
Problem TK jest według byłego premiera o wiele głębszy, niż się wydaje. Jak tłumaczy: - Od dawna mieliśmy wiele zastrzeżeń do TK, bo mamy zastrzeżenia do wielu rozwiązań, które służą kontynuacji poprzedniego systemu. Taka kontynuacja prowadzi do ogromnej skali patologii. Typowy dla quasi-okupacyjnego systemu mechanizm doboru kadr jest w nowym systemie w dużej mierze kontynuowany (...) Ludzie o negatywnych cechach społecznych w poprzednim systemie awansowali. Nie zostali później zdegradowani, ale mogli zmieniać władzę na własność. Jeśli dziś na szczytach polskiej hierarchii zamożności są ludzie, którzy zdaje się w 80 proc. byli współpracownikami Służby Bezpieczeństwa - czyli mieli wyjątkowo złe cechy - to właśnie to ma negatywny wpływ na kształt naszego życia gospodarczego.
Internet zareagował:
Problem polega na tym, że jak nagle znajdują się kolejne teczki, to wszyscy wrzeszczą "Kaczyński gra teczkami!" pic.twitter.com/PdUitvxjoi
— Agata (@1Ragata) 18 marca 2016
Na sugestię, że w międzyczasie do dorosłego życia weszły dwa nowe pokolenia Kaczyński dalej tłumaczył: - Weszły, ale przecież mamy do czynienia ze zjawiskiem resortowych dzieci, które widać szczególnie wyraźnie w wymiarze sprawiedliwości. Oczywiście pewne zmiany nastąpiły, ale one zachodzą za wolno. Uważam, że Polska mogłaby być krajem wyraźnie zamożniejszym i równocześnie dużo lepiej zorganizowanym i dużo bardziej sprawiedliwym, gdyby po 1989 roku doszło do działań drastycznych (...) Dekomunizacja, lustracja i realne, nie symboliczne, ukaranie ludzi, którzy dopuścili się zbrodni w poprzednim systemie, zniesienie całego systemu przywilejów, które ułatwiały w poprzednim systemie dostęp do rynku i funkcjonowanie na nim.
Co ciekawe, Kaczyński przyznał, że nie wiedział o inicjatywie zwrócenia się do KW o opinię. Jak mówił: - A ja mówiłem, że to był błąd, prawda? Chyba że panowie wierzą, że ja wszystko w państwie kontroluję? (...) Ale to jest bajka. Nie miałem o tym zielonego pojęcia. Ale już nawet pomijając włoską, zatrważającą specyfikę Komisji Weneckiej, to jest ciało, które gra w tę samą grę - by więcej władzy mieli prawnicy. A ja uważam, że władzę powinno mieć społeczeństwo.
Zobacz także: Wypadek prezydenta Dudy. NOWE FAKTY. Opona miał iść na śmietnik