Prezydent Duda wygłosił w środę w Sejmie orędzie w związku z rocznicą wyborów parlamentarnych. W wystąpieniu skrytykował m.in. przyjętą przez rząd strategię migracyjną, która zakłada m.in., że w przypadku zagrożenia destabilizacji państwa przez napływ imigrantów możliwe powinno być czasowe i terytorialne zawieszanie prawa do przyjmowania wniosków o azyl. Wytykał rządzącym "stygmatyzowanie sędziów", a także zarzucił rządowi, że ponosi pełną odpowiedzialność za to, iż Polska ma dzisiaj w wielu krajach obniżoną reprezentację dyplomatyczną.
Tusk ocenił orędzie prezydenta
Po orędziu głos zabrał premier. Donald Tusk stwierdził, że rok temu 15 października Polki i Polacy "w wielkim narodowym zrywie, odsunęli złą władzę, uwolnili Polskę od kłamstwa, korupcji i nieudolności". Szef rządu zapewnił, że czasowe, terytorialne zawieszanie przyjmowania wniosków o azyl nie oznacza zawieszenia praw człowieka. Tusk, odpowiadając na krytykę prezydenta, oświadczył, że "nie było ani jednego przypadku, by opozycjonista białoruski próbował nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską w grupach organizowanych przez Łukaszenkę". - Proszę się nie gniewać, panie prezydencie, nic głupszego nie można było wymyślić - powiedział szef rządu.
W czasie przemówienia premiera, posłowie Prawa i Sprawiedliwości opuścili salę obrad. Według Jarosława Kaczyńskiego, powód był jasny: szef rządu złamał konstytucję.
- Doszło do bezczelnego łamania Konstytucji. Art. 140 Konstytucji mówi wyraźnie, że po orędziu prezydenta nie ma debaty. W tej chwili premier łamie, już po raz drugi, bo kiedyś uczynił to śp. Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego prezydenta, łamie tę zasadę, zasadę konstytucyjną - ocenił Jarosław Kaczyński.