Jak stwierdził Kaczyński: - Doszło do incydentów skrajnie niefortunnych. To jest słabe określenie – skrajnie złych, zupełnie niedopuszczalnych. Podkreślił przy tym, że polska tradycja, do której się odwołujemy nie ma nic wspólnego z antysemityzmem. W jego opinii: – Jesteśmy od tego jak najdalsi, nic wspólnego z rasizmem, nic wspólnego z ksenofobią. Zdaniem prezesa PiS postawy tego typu podczas Marszu Niepodległości to „margines marginesu”.
Po chwili były premier zwrócił uwagę prowadzącej wywiad, że pojawianie się tego typu transparentów to "bardzo prawdopodobna prowokacja", ponieważ „ci, którzy chcą Polsce zaszkodzić, wiedzą, w jaki sposób to zrobić”. Jak tłumaczył: – Właśnie tego rodzaju napisy, tego rodzaju haniebne bzdury bardzo nam szkodzą. Może ich być tylko kilka i to może być nawet nie jeden promil tego, co było w trakcie tego marszu, a już wystarczy, żeby rozpętać wielką ofensywę i żeby mówić o dziesiątkach tysięcy ludzi, którzy po prostu chcieli wyrazić swoje przywiązanie do Polski, że są nazistami. Na koniec Kaczyński stwierdził jednoznacznie, że przy 60-tysięcznym tłumie, „jeżeli nie stosować superpolicyjnych metod, to nie sposób tego opanować, kto ma jaki transparent”.
Zobacz także: Krzysztof Bosak: Nie cenzurujemy transparentów
Przeczytaj również: Kaczyński o sukcesach rządu: Jesteśmy dużo bogatsi
Polecamy ponadto: Kaczyński nie chciał świętować z Dudą