"Super Express": - Czym w 2011 roku zaimponowała panu Platforma?
Joachim Brudziński: - Wynikiem wyborczym. Co tu ukrywać, tu Platforma miała czym zaimponować. Trudno więc nie oddać kolegom z PO, że potrafili kolejny raz wywołać taką antypisowską histerię i tym samym z nami wygrali.
- Historyczna, druga kadencja premiera też zrobiła na panu wrażenie?
- Nie cieszy mnie to, ale dostrzegam fakt, jak i to, że Platforma zawdzięcza dobry wynik Donaldowi Tuskowi. Nie widać zresztą nikogo, z kim miałby się dzielić sukcesem. W ogóle przyznam, że sukcesem jest samo stworzenie partii bez żadnego spoiwa ideowego. Opartej tylko na strachu i autorytecie lidera.
- Prof. Staniszkis pochwaliła ministra Rostowskiego...
- Bardzo cenię prof. Staniszkis, ale nie mogę się zgodzić z tą oceną. Próba rozpaczliwego nieprzekroczenia konstytucyjnego progu zadłużenia pokazuje, że Jacek Rostowski nie panuje nad budżetem. Odprawia czary, które mają znamiona kreatywnej księgowości.
- Chyba nie było aż tak źle. O Polsce mówiono jako o kraju, który poradził sobie z szalejącym kryzysem.
- Tyle że tak nas oceniano z powodu braku realizacji postulatów gospodarczych głoszonych przez Rostowskiego i Tuska.
- Doceńmy więc elastyczność? Potrafią dostosować się do sytuacji...
- Co najwyżej docenię, że coś mówią, ale na szczęście nie potrafią wcielić w życie.
- No wreszcie znalazł pan jakiś plus ministra Rostowskiego.
- To fakt, jego niegramotność przyniosła nam korzyści.
- Skoro ciężko panu chwalić ministra finansów, to może kogoś innego?
- Najwyżej z ministrów oceniam panią Joannę Muchę. Ciepło wspominam ją jako szefową Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Z tego powodu oceniam ją bardzo wysoko. Imponuje mi także jej niebieski pas karate. Jak na filigranową kobietę, potrafi zaskoczyć.
- Z poprzedniego gabinetu Tuska nie chciałby pan kogoś wyróżnić?
- Na wyróżnienie zasługuje pani Katarzyna Hall. Bynajmniej nie za politykę edukacyjną, ale jakże udaną i odważną sesję fotograficzną na lekarskiej kozetce, na łamach waszej gazety.
- Posłów PO jest tak wielu, że ktoś musi imponować merytorycznie...
- Bardzo cenię sobie panią Magdalenę Kochan. Pracowaliśmy wspólnie nad udanym projektem powołania Akademii Sztuki w Szczecinie. Szanuję również posła Arkadiusza Litwińskiego, a także pana Konstantego Oświęcimskiego - doświadczonego samorządowca. Mam nadzieję, że z wzajemnością.
- Mówiąc o PO, nie zapominajmy o prezydencie Komorowskim. Miniony rok przekonał pana do niego?
- Popełnił mniej gaf niż w kampanii i pierwszych miesiącach... W 2011 roku nie nazwał nikogo kaszalotem, nie silił się na odkrywcze stwierdzenia o wodzie, która ma to do siebie, że spływa...
- Skoro tak szybko uczy się na swoich błędach, za rok będzie się pan rozpływał nad nim w zachwytach.
- Życzyłbym sobie, bo spór sporem, ale prezydent uosabia majestat Rzeczypospolitej. Nie chciałbym, żeby mojego prezydenta, kimkolwiek by był, moje środowisko polityczne traktowało tak jak środowisko Bronisława Komorowskiego przy jego walnym udziale traktowało śp. Lecha Kaczyńskiego.
- Prezydent nie zarobił u pana próbami wybicia się na niepodległość od premiera Tuska?
- Dajmy spokój tzw. wybijaniu się na niepodległość. Mój stosunek do tego domniemanego procesu wyraża cytat z prezydenta: "Oj, tam, oj, tam!".
- Z okazji Nowego Roku jakieś życzenia dla polityków Platformy?
- Życzę im, by jak najmniej popsuli finanse. Aby nieskuteczne okazały się ich zapowiedzi szybkiego przyjęcia euro. Życzę im, żeby nie ratowali polskich zakładów pracy, tak jak zrobili to ze Stocznią Szczecińską. A także, by nie udało się zrealizować komercjalizacji polskich szpitali. Tego życzę im z całego serca.
Joachim Brudziński
Przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS