"Super Express": - Nie jesteście z Pawłem Kukizem przyjaciółmi. Mówi o panu: "tępy aparatczyk o mentalności bolszewika".
Joachim Brudziński: - Uwielbiam go jako rock'n'rollowca. Nigdy osobiście z nim nie rozmawiałem i nie wiem, skąd taka opinia. Paweł Kukiz próbuje się odnaleźć na scenie politycznej i różnie mu to wychodzi. To, że znalazł sobie głównego wroga w mojej osobie, przyjmuję. Panie Pawle, wszystkiego dobrego w muzyce. Zobaczymy, co wyjdzie z działalności politycznej.
- Co mu wyjdzie? Tendencja w sondażach jest spadkowa.
- Nie do końca wierzę w ten gwałtowny spadek w badaniach rządowej sondażowni CBOS.
- W tej samej sondażowni wam rośnie.
- Tak samo nie wpadam w euforię. Choć łatwiej było panu Kukizowi uzyskać dobry wynik w wyborach prezydenckich. Pytanie, czy uda mu się sięgnąć po ludzi świeżych politycznie? Czy będą to ludzie ideowi, czy tylko spady polityczne? Zobaczymy, co wniosą do parlamentu osoby z tego ruchu.
- Mówi, że uczciwość i transparentność. Mówi też, że nie ma programu, ale strategię i przez to stracił wielu zwolenników.
- Może i tak, ale też dzięki temu trochę ich zyskał.
- Czyli pan go chwali?
- Nie chwalę, ale analizuję bez emocji. Gdybym brał do serca jego słowa o mnie, to dyskwalifikowałoby mnie to jako polityka.
- Kukiz dobrze mówi o Beacie Szydło. Jak to się dzieje? Przecież aż tak dużo pana od niej nie różni.
- Zawsze jest piękna i bestia. Robię w PiS za bestię. Damy radę.
- Kukiz może być waszym koalicjantem.
- Może.
- Co was łączy, co was dzieli? JOW-ów pan nie kocha.
- To nośne, ale puste hasło.
- Ale mogłyby wyeliminować takie przystawki.
- Bardzo naiwną wiarą jest, że JOW-y rozwiążą problem bezrobocia młodych czy problem śmieciówek.
- Dzięki nim możemy głosować na konkretnego człowieka. Głosujemy na twarz i potem ją rozliczamy.
- Ok, 460 okręgów wyborczych i w każdym mandat. Wchodzą do parlamentu ludzie - lokalne autorytety - którzy czują się odpowiedzialni przed swoimi wyborcami.
- Będzie anarchia?
- Tego nie mówię, ale niech mnie pan przekona, że tych 460 indywidualistów będzie mogło dojść do wspólnego wniosku i z tego urodzi się jakaś wizja programowa? Jak przystało na tępego aparatczyka o mentalności bolszewickiej uważam, że nigdzie na świecie nie ma dobrze funkcjonującego systemu demokratycznego bez dobrze funkcjonujących partii politycznych. Dla polskiej demokracji mocne programowo partie polityczne są czymś dobrym.
- Co chcielibyście zmienić w konstytucji?
- Na pewno zwiększyć prerogatywy prezydenta. Odsyłam do naszego projektu i dyskusji na ostatniej konwencji PiS. To jest też odpowiedź dla krytyków pytających, a co takiego PiS zrobił. Otóż jako jedyna partia opozycyjna co dwa lata podejmowaliśmy wysiłek programowy, by przygotować konkretne rozwiązania dla Polski. I jeżeli zasłużymy sobie na głosy wyborców, to będziemy merytorycznie przygotowani do tego, żeby wziąć odpowiedzialność za państwo. I za tych, po grzbiecie których obecnie rządzący chcieli wychodzić z kryzysu.
- Przeciwnicy mówią, że chcecie robić drugą Grecję, zadłużyć kraj i uzależnić go jeszcze bardziej od zachodniej Europy.
- Odwołajmy się do dwóch lat rządów PiS. Dziwnym trafem tylko w ciągu tych dwóch lat Europa dawała nam możliwość wejścia do strefy euro! Dlaczego? Bo obniżyliśmy dług publiczny, zostawiliśmy PO wielomiliardową nadwyżkę...
- Żałuje pan, że nie weszliśmy do strefy euro?
- Chyba pan żartuje. Euro jest dziś potrzebne polskiej gospodarce jak świni siodło.
- Dziś czy w ogóle?
- Nie wykluczam hipotetycznej sytuacji w przyszłości, ale powtórzę za prof. Szczerskim: moglibyśmy chcieć szybkiego wejścia do euro wtedy, gdy dochody Polaków będą na poziomie porównywalnym z dochodami Niemców, a nasza gospodarka w równie dobrej sytuacji. Dziś chrońmy złotego jak niepodległości. Złoty gwarantuje naszą niepodległość. Porównajmy, co się dzieje w Grecji. Niemcy i silne kraje z eurogrupy upokarzają Grecję. Pojawiły się żarty, że Niemcy będą za chwilę właścicielami ateńskiego Akropolu. Zarazem życzyłbym sobie, żeby polski rolnik dostawał takie dopłaty jak rolnik w Grecji...
- Tyle że oni to zmarnowali. Skorzystali głównie ich oligarchowie, którzy kupują teraz nieruchomości w Londynie.
- A kto kasę na przejadanie i dla oligarchów dawał? Pożyczający nie mieli świadomości, co się dzieje? To nie jest dziś polski problem. Kiedy słyszę, że polski podatnik ma za to płacić...
- Trochę polski, bo zadłużenie rośnie...
- To pogońmy tych PO-paprańców gdzie pieprz rośnie...
- Orban pogonił MFW, ma niezłe wyniki, ale też ma wielu wrogów w Europie. Będziecie szli jego drogą?
- Oczywiście życzyłbym sobie skali sukcesu Fideszu w wyborach. Polska nie ma jednak potrzeby czerpać ani z Orbana, ani z innych wzorców. Pójdziemy własną drogą.
- Spłacimy dług MFW, by nie spłacać gigantycznych odsetek i powiemy im: wyjeżdżajcie?
- Orban przede wszystkim przeorientował swoją politykę bezpieczeństwa energetycznego na Putina i Rosję. I za to go krytykujemy. Postąpił wbrew interesom naszej części Europy. To prędzej czy później Węgrom odbije się czkawką, jak każdemu, kto roi sobie, że będzie równorzędnym partnerem dla Putina.
- Ja mam wrażenie, że on wszedł w niebezpieczną grę z Putinem, żeby pokazać Unii: nie jesteście jedyni, z którymi mogę robić interesy.
- Ma pan rację, ale my nie pójdziemy taką samą drogą...
- Interesy z Putinem można robić.
- Tak, ale nie na takiej zasadzie, jak robią to Niemcy nad naszymi głowami. Gdzie tu jest solidarność europejska? Jestem ostatni do wymachiwania szabelką i straszenia Polaków, że jak PiS wygra, to będzie jakaś wojenka z Rosją. Rosja jest ważna jako polski interes gospodarczy. Czy w czasie rządów PiS wywołaliśmy jakąś wojnę? Potrafiliśmy się gospodarczo dogadać. Potrafiliśmy zmusić UE, by w naszym interesie upomniała się w sprawie embarga o polskie mięso. Jesteśmy realistami. I Rosja liczy się tylko z tym, kto sam siebie szanuje. Nie dajcie sobie wmówić przez panią Kopacz, że czekają nas jakieś straszne rzeczy.
- Kampania premier Kopacz z kotlecikami, piwem i lodami, dość bezpośrednia, podoba się panu?
- Bardzo mi się podoba, bo pokazuje Platformę z jej liderką takimi, jakimi są.
- Bezpośredni i blisko ludzi?
- Nie chcę tego dezawuować, bo samo ruszenie między ludzi jest pozytywne. Musi być jednak szczere, autentyczne. A czytamy, że za pociągiem z Ewą Kopacz leci samolot czy kolumna samochodów, w Iławie maluje się na jej przyjazd dworzec, wstawia wybite szyby itd.
- Wasz pomysł na kampanię?
- Porównując panie Szydło i Kopacz... Napoleon, mianując marszałków, sprawdzał, czy mają szczęście. Beata Szydło szczęście ma, a pani premier Kopacz nie. Chcę wierzyć, że zestawienie spokojnej, wyważonej i merytorycznej Beaty Szydło z rozedrganą, histeryczną i wąchającą kotlety Ewą Kopacz...
- Nie ma nic złego w wąchaniu kotletów. Każdy to robi...
- Nie ma, ale nawet jadąc ze Szczecina do Warszawy, jadąc kuszetką, bałem się, że za chwilę Ewa Kopacz wejdzie sprawdzić, jak nam się śpi.