"Super Express": - Wśród kolegów ma pan opinię gwiazdora uwielbiającego media.
Eugeniusz Kłopotek: - Nie zgadzam się z tym. To raczej ja pasuję mediom, niż zabiegam o ich względy. Media są dziś niezależne i nic im nie można narzucać. Moją siłą jest chyba to, że nie boję się mówić. Oraz to, że mówię językiem zrozumiałym dla ludzi. W związku z tym jestem w mediach często, być może zbyt często. Nie uczyłem się jednak zachowań medialnych, jestem naturszczykiem. Zawsze przychodziło mi to łatwo. Nie obrażam się też nawet wtedy, gdy do pewnych granic napiszą nieprawdę.
- Jest pan zootechnikiem, tak jak gwiazda Radia Zet Monika Olejnik. Bywało, że ze względu na zawodową solidarność traktowała pana lepiej?
- No nie. Kiedyś bywałem u niej częstszym gościem, ale od jakiegoś czasu nie było okazji. I nie zdarzyło mi się z nią porozmawiać jak zootechnik z zootechnikiem. Choć wiem, że w związku z jej wiedzą w pewnych kwestiach w takiej rozmowie na pewno nie mogę ściemniać.
Patrz też: Kłopotek, Arłukowicz, Jakubiak - gwiazdy uciekają z Sejmu po władzę
- Skoro ma pan naturalny talent medialny, może udzieliłby pan jakichś lekcji prezesowi Pawlakowi? Jego znajomi opowiadają, jaki to dowcipny, oczytany i błyskotliwy rozmówca. Dziennikarze zapraszają go do programu i mówią: cyborg.
- Zazdroszczę premierowi Pawlakowi jego wiedzy. Też lubię czytać, ale o historii. Zaś jego wiedza o ekonomii, technice, biznesie jest olbrzymia. I rzeczywiście ma pewien problem ze sprzedaniem tego w mediach. Pawlak to osobowość zamknięta w sobie. Żadnemu z nas nie jest łatwo wyzwolić u niego otwarcie się, nawet takie koleżeńskie. Przypuszczam, że duży wpływ na relacje z mediami miał okres pierwszego premierowania w latach 90. Przeszedł jednak długą drogę od słynnego "a sio" na schodach Sejmu do dziś. Owszem, w jego wywiadach w mediach nie ma fajerwerków. Są jednak celne strzały ukryte wewnątrz tych wypowiedzi i wówczas z kolegami "otwieramy gęby" z zachwytu.
- Pawlak zachwyci kraj walcząc o prezydenturę?
- Lider byłby naturalnym kandydatem. Po wycofaniu się Donalda Tuska byłoby to jednak niezręczne. Zdania w PSL są teraz podzielone. Osobiście chciałbym, żeby kandydatem PSL była kobieta. Niesie to jednak ze sobą ryzyko. Kobiety chętnie mówią o udziale w polityce, ale kiedy przychodzi do wyborów, to głosują i tak na nas, mężczyzn. I Bogu dzięki.
- Dlaczego pańskim zdaniem kobiet polityka nie pociąga? Ciekawe zajęcie, pieniądze, zaszczyty, prasa, radio, telewizja, wycieczki z zakładów pracy
- Nie przesadzajmy. Politycy zarabiają w Polsce przyzwoite pieniądze, ale nie są też to kwoty zwalające z nóg. Dla wielu początkujących posłów może być to magnes, ale ci z dłuższym stażem wchodząc do parlamentu pozostają na podobnym statusie, jak w życiu poza Sejmem. Nawet niższym. Nie ma tu zachęt dla osób, które mają pewne doświadczenie zawodowe, jakieś sukcesy. Są narażone na prześwietlanie całego swojego życia przez media i rywali. Trzeba być przygotowanym, że zawsze mogą cię znienacka "uderzyć".
- Skoro to takie kiepskie, to po co się męczyć?
- Patrząc na naszą politykę, na postrzeganie elit, coraz częściej nachodzą mnie takie wątpliwości. Czy jest sens to dalej ciągnąć. Tym bardziej gdy ktoś ma do czego odejść.
Patrz też: Kłopotek to zakochany w sobie karierowicz!
- Pan odnajduje się jednak jako strażnik pilnujący zachowania Platformy Obywatelskiej w koalicji z PSL. Krytykując PO, wyraża pan niezadowolenie PSL-owskiej większości, czy jest to głos odosobniony?
- Nie mówię, że zawsze mam rację. Mam jednak możliwość kontaktu z ludźmi na dole, z wyborcami i lokalnymi działaczami. I nie mogę udawać, że nie słyszę, co ludzie mówią. Mój głos, nawet krytyczny, ma zreflektować polityków PO. W pierwszym roku koalicja funkcjonowała bardzo dobrze. W 2009 coś się zepsuło.
- Pańscy koledzy upominają ich rzadziej.
- Nie jestem ministrem, więc jest mi łatwiej. Choć w ostatnim czasie nawet Pawlak nie wytrzymał i zdarzyło mu się powiedzieć kilka słów. Etykietka tego, który podważa koalicję, nie jest jednak prawdziwa. Kim ja jestem i jakie mam siły, żeby zrywać koalicję?
- Mówiąc, że coś się zepsuło, myśli pan o ...
- Niektórym w PO, zwłaszcza młodym wilczkom, uderzyła do głowy władza i sondaże. Zaczęły się analizy i badania, co by się stało, gdyby spróbowali sami. Chciałbym się mylić, ale pachnie mi to trochę pomysłem zrobienia z PSL chłopca do bicia dla polityków PO. Do tej pory głównym szkodnikiem, hamulcowym był dla PO prezydent Lech Kaczyński. Od pewnego czasu niektórzy politycy tej partii próbują wcisnąć społeczeństwu, że tym, który przeszkadza, jest również PSL. Za długo jestem w polityce, by nie wyczuwać takich zmian. Inni też je wyczuwają. To u was była ta ankieta?
- U nas. Podszywając się pod biuro PSL "Super Express" pytał o nastroje wśród działaczy na temat zachowania Platformy wobec koalicjanta.
- I to była znakomita prowokacja, która pokazała, co tak naprawdę mówią ludzie. Potwierdzająca, że w ocenie koalicji się nie mylę. Szkoda, bo nie jest łatwo stworzyć koalicję partii ludowej z liberałami.
- Logiczniej byłoby stworzyć ją z PiS.
- Niby tak, ale z liberałami było o tyle łatwiej, że elektorat nasz i PO nie nakładają się na siebie. Nie musimy konkurować, choć w sprawach programowych różni nas więcej. Fundamentami koalicji z Platformą miały być trzy filary: wzajemne zaufanie dwóch liderów, nie forsujemy w Sejmie niczego przeciwko sobie przy pomocy opozycji oraz sprawy różniące nas bez szans na porozumienie odkładamy na zaś. I teraz warto zapytać, czy to Platforma, czy PSL nie wywiązuje się z tych postanowień? Pamiętamy wist premiera Tuska, który wpadł do Sejmu i przewrócił wszystkie ustalenia o finansowaniu partii politycznych. Później znów wpadł i wywrócił finansowanie mediów publicznych. Też w ostatniej chwili. I teraz kuriozalna sprawa z ogłoszeniem planu rozwoju i konsolidacji finansów. Nie wie o nich wicepremier, ministrowie. Po co te wszystkie wrzutki do mediów, z których trzeba się później wycofywać? Gdzie są dziś te propozycje, sprawa pedofilów... Jak mamy na to reagować? Nie można wychodzić z czymś takim do obywateli znienacka, a później my musimy robić dobrą minę do złej gry.
- Współpraca z partią, w której o wszystkim decyduje jeden człowiek jest trudna?
- Gdy wicepremier dowiaduje się o swojej dymisji z telewizji, to mamy problem. Ba, premier Tusk mówi, że może zrobić ze Schetyną "co chce". PO na początku nie była partią. Zrezygnowała z formuły ruchu obywatelskiego m.in. dlatego, że jako partia mogła otrzymywać kasę z budżetu państwa. I niech mi nie wmawiają, że im te pieniądze śmierdzą. A kiedy została partią, zaczęło się wewnętrzne wycinanie.
Przeczytaj koniecznie: PSL: Platforma nas oszukała (POSŁUCHAJ NAGRANIA!)
- Mówi pan, że część polityków PO chce z was zrobić chłopca do bicia odpowiedzialnego za brak realizacji obietnic wyborczych. Może właśnie po to byliście potrzebni PO w tej koalicji?
- Koalicja PO-PSL powstała dlatego, że po wyborach 2007 roku nie dało się niczego innego sklecić. Prawdziwym ojcem tej koalicji był jednak Jarosław Kaczyński, który w 2006 roku wprowadził blokowanie list w wyborach samorządowych. Platforma szukała wówczas partii, z którą mogłaby zawiązać blok wyborczy. W realizacji czego moglibyśmy jednak przeszkadzać? Przyjrzyjmy się tym cudom Tuska, które blokowaliśmy. Czy my kiedykolwiek zablokowaliśmy podatek liniowy? Nie ma takiej wypowiedzi. Oczywiście nie zgodzimy się na jednomandatowe okręgi czy bezrefleksyjną likwidację KRUS. Wbrew pozorom jest to system bardziej nowoczesny niż ZUS. Kiedy PO ma szanse skorygować swoje teorie z prawdziwym życiem, często je łagodzi. Jak z KRUS, po tym, gdy kilka miesięcy temu PO ruszyła na wieś.
- Szczerze mówiąc trudno wyobrazić sobie większość działaczy Platformy ruszających na wieś. Trzoda chlewna zaczęłaby chyba z wrażenia jeść sztućcami.
- No tak, poseł Palikot proponował chłopom, żeby z nadwyżek zboża produkowali bimber, a on go będzie skupował. Ale niech jeżdżą, niech się uczą. Dzięki temu dotarło do nich, że likwidacja KRUS bądź normalne opodatkowanie gospodarstw nie jest wcale dobrym pomysłem. Wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że dochodowych gospodarstw rolnych jest zaledwie 200 tys. Na 1,3 miliona! I okazuje się, że przejście na podatek dochodowy bądź ZUS będzie kompletnie nieopłacalne, gdyż trzeba będzie zlikwidować podatek rolny. No i bywa, że spotykając się z chłopami muszę tłumaczyć się z tej koalicji. I ja nie zwalam winy za wszystko co złe na Platformę.
- Nawet na Julię Piterę? W swoim czasie wybrała sobie pana za wzór nepotyzmu i niejasnych powiązań z biznesmenami
- Pani minister oskarżyła mnie na podstawie telefonu jednego z dziennikarzy lokalnych gazet, który widocznie mnie nie lubi. I nagle mój koalicjant, moja pani minister nie prosząc mnie o wyjaśnienia, biegnie do mediów z oskarżeniami. Skończyło się w Komisji Etyki Poselskiej, Pitera dostała upomnienie. Do dziś mnie jednak nie przeprosiła, choć minęło trochę czasu, powietrze uszło i w miarę normalnie rozmawiamy. Kiedy mówimy o nepotyzmie ludowców, to pani minister powinna najpierw robić porządki na własnym podwórku, a potem dopiero iść na cudze. Widzimy, że Platforma ma z tym problemy.
- To może nie warto się męczyć i wyjść z koalicji?
- Jeżeli dojedziemy do końca tej kadencji w przyzwoitym stylu, to widzę dużą szansę na reelekcję tej koalicji w nowym Sejmie. Atmosfera trochę się zepsuła, ale to jest do odrobienia. Nie wierzę bowiem w to, że Polacy oddadzą całą władzę w ręce jednej partii. Nasi rodacy mają nosa politycznego i nie zaryzykują takiego zagrożenia.
Eugeniusz Kłopotek
Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego