Jerzy Bielewicz

i

Autor: ARCHIWUM

Jerzy Bielewicz: Diabeł tkwi w szczegółach

2016-01-16 3:00

Czy prezydencki projekt rozwiąże problemy frankowiczów?

"Super Express": - Jak ocenia pan propozycję prezydenta dla frankowiczów? Co z niej konkretnie wynika?

Jerzy Bielewicz: - Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Ja słyszałem różne komentarze. Wydaje się, że jest za wcześnie, by to oceniać. Wiem, że kredytobiorcy mają swój projekt ustawy, który złożyli do Sejmu. Pierwsze kroki zostały zrobione, teraz wszystko przenosi się właśnie tam. Istotne dla mnie jest jednak to, żeby procedura została wdrożona jak najszybciej. Bo frankowicze płacą wciąż zawyżone raty i odsetki kredytów tzw. frankowych. To w rzeczywistości nie są kredyty, ale toksyczne instrumenty finansowe. W przypadku nowej ustawy obawiam się jednak jednej rzeczy.

- Jakiej?

- Niezawarcie w niej twardego stwierdzenia, że to są toksyczne instrumenty finansowe, może okazać się zgniłym kompromisem, który może narazić na szkodę Skarb Państwa. Kredytobiorcom życzę, by ich postulaty spełniono.

- A na czym polega ta tzw. toksyczność tych kredytów?

- Polega na tym, że po wielu latach spłacania wysokość kapitału tego tzw. kredytu jest wyższa niż w chwili zaciągnięcia tzw. kredytu. Kredyt według polskiego prawodawstwa to kapitał plus odsetki, jednak kapitał wraz ze spłacaniem kredytu nie wzrasta. Tu kapitał rośnie wraz z osłabianiem złotówki. Podobny problem był w Stanach Zjednoczonych, gdy klientom zaczęto proponować kredyt na zmienną stopę procentową, podczas gdy cały dobrobyt Stanów Zjednoczonych został zbudowany na kredytach udzielanych na stałą stopę. To novum spowodowało ponowne reperkusje, jak "kredyty" frankowe. Mechanizm został ukazany w filmie "Big Short", który polecam obejrzeć.

- Przy okazji kształtu nabierają inne projekty rządu. Opodatkowanie banków i 500 złotych na dziecko. W przypadku tego ostatniego z Ministerstwa Sprawiedliwości wyszedł pomysł, by nie wypłacać gotówki, ale zakładać konta bankowe i dawać rodzicom karty, z których mogliby oni kupić tylko wybrane produkty. Czy wymuszanie zakładania kont nie jest rekompensatą dla banków za nakładany na nie podatek?

- Trochę tych kont by bankom przybyło. Ciekaw jestem, jaka będzie odpowiedź na propozycję Ministerstwa Sprawiedliwości ze strony ministerstw Finansów i Rozwoju. Jakie byłyby koszty takiego przedsięwzięcia. Na pewno wiązałoby się to z jakimiś opłatami za prowadzenie konta, a więc to byłoby 500 złotych powiększone 0 opłatę bankową albo obniżone. Zanim miałbym to jednoznacznie skomentować, chciałbym poznać analizę kosztów.

- Rozumiem tu intencje. Chodzi o to, żeby rodzice nie wydawali pieniędzy na przykład na wódkę bądź papierosy. Był sugerowany na przykład pomysł bonów o wartości 500 złotych na zakup jedzenia i ubrań dla dzieci.

- Osobiście uważam, że takie rozwiązanie nie powinno być sprowadzane do zapomogi socjalnej, a bony byłyby właśnie czymś takim. Moim zdaniem główną ideą projektu 500 złotych na dziecko jest poprawa fatalnej sytuacji demograficznej w naszym kraju. Polityka prorodzinna nie powinna być mylona z polityką socjalną.

Zobacz: Jarosław Wałęsa: Komisja może zamieść to pod dywan