Aż trudno sobie wyobrazić, jak wielki dramat w ostatnim czasie przeżywał syn Lecha Wałęsy (76 l.). Senne koszmary, przekładanie operacji serduszka dziecka i towarzyszący temu wszystkiemu ogromny niepokój o życie dziewczynki spędzały sen z powiek Jarosławowi Wałęsie. Na szczęście środowa operacja, która trwała dwie godziny, przebiegła pomyślnie, a po wrodzonej wadzie serca (ASD, czyli ubytek przegrody międzyprzedsionkowej) nie ma śladu. Lea mogła już wczoraj opuścić oddział intensywnej terapii i przebywa na oddziale kardiochirurgii.
- Córeczka jest w połowie wybudzona, ma podłączone cewniki, dreny, ale oddycha już samodzielnie. Lea jest bardzo silną dziewczynką i szybko dochodzi do siebie. Cieszę się, że wszystko się dobrze skończyło. Dziękuję Bogu i lekarzom, że Lea będzie mogła normalnie żyć – cieszy się Jarosław Wałęsa, który od niedzieli w dzień i w nocy czuwał nad swoim dzieckiem w szpitalu. I wraz z ojcem, Lechem Wałęsą, modlił się o szczęśliwe zakończenie operacji.
Córeczkę będzie mógł jednak przytulić dopiero za jakiś czas. - Mogłem wczoraj ją dotknąć, ale nie zrobiłem tego, bo nie daj Boże jeszcze coś by się stało… Bałem się, że miałbym jakiś zarazek i mogłoby się jakieś nieszczęście wydarzyć – mówi nam przejęty europoseł PO. I na koniec dziękuje specjalistom z Centrum Zdrowia Dziecka. - Jestem wdzięczny personelowi z CZD, to zespół świetnych profesjonalistów – kwituje Wałęsa junior.