Na pokładzie Tupolewa tragicznego 10 kwietnia 2010 roku miał być też Jarosław Kaczyński. W końcu jednak nie wziął udziąłu w delegacji na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, bo został przy matce. Jadwiga Kaczyńska w kwietniu 2010 roku była w bardzo złym stanie, przebywała w szpital i jak później opowiadał przese PiS: - Nasza mama była w szpitalu, między życiem a śmiercią - mówił w jednym z wywiadów. jej stan był tak żły, że przez pierwsze dni po katastrofie, wcale nie wiedziała, co się stało. Wszyscy ukrywali przed nią fakt śmierci syna i synowej. Dla niej drukowano nawet specjalne numery gazety,w których wszystki informacje były takie jak w normalnym wydaniu, tyle że bez wiadomości o katastrofie smoleńskiej. To właśnie dlatego Jarosław Kaczyński nie poleciał do Smoleńska.
Zamiast niego poleciał ówczesny minister Zbigniew Wassermann. Tak wspominała to w "Kwadransie politycznym" jego córka, aktualnie posłanka PiS Małgorzata Wassermann. Jak mówiła, tata bardzo się cieszył z tego, że mógł polecieć z prezydetnem. Mówił, że to ważna uroczystość, a osobom, które też chciały zabrać się na pokład mówł, że to niemożliwe, bo jest wielu chętnych. - Tata mówił, że do tego samolotu, to by każdy chciał, bo to ważna i wspaniała wizyta. Krąg osób na pokład jest ogranicozny, a lista oczekujących jest bardzo długa, powiedział, że nie ma szans pomóc, by dostać się na pokład - wspominała córka Wassermanna. Przyznała, że gdy ojciec poprosił ją, by wysłała jednego z pracowników po paszport dyplomatyczny dla niego, to zrobiła to niechętnie, bo nie pierwszy raz ojciec prosił ja o podobne przysługu i zwolnienie któregoś z jej pracowników.
– Jak pojawiła się propozycja, ze jest miejsce w samolocie dla niego konkretnie, to było miejsce Jarosława Kaczyńskiego, który zaproponował je konkretnie tacie, to tata się bardzo ucieszył - powiedziała Małgorzata Wassermann.
Zobacz: Wdowa po oficerze BOR o żałobie smoleńskiej: Mnie robiono zdjęcia, łapano za rękę, płakałam