Zabrakłoby miejsca w gazecie, by wymienić wszystkie instytucje i osoby, które krytykowały ustawę PiS o Trybunale Konstytucyjnym czy ustawę o policji (wczoraj weszła w życie). Tę, która zezwala na podsłuchiwanie czy wgląd do korespondencji elektronicznej. Pod projektami tych ustaw jest w sumie podpisanych kilkudziesięciu posłów, polityków PiS. Ale nie ma tam Jarosława Kaczyńskiego. Prezes nie podpisał się pod żadnym projektem swojej partii w obecnej kadencji. - Kaczyński inspiruje, a nie podpisuje - ironizuje prof. Kazimierz Kik (69 l.), politolog. - Nie chce dawać dowodów, że to z jego inicjatywy wychodzą poszczególne pomysły. Poseł Kaczyński poza tym, że jest prezesem PiS, nie pełni żadnej funkcji, więc nie będzie brał żadnej odpowiedzialności za poszczególne projekty. Jest ponad tym, on ma ludzi do podpisywania ustaw. On pociąga za sprężynki, a sam zachowuje proceduralną ostrożność - dodaje Kik. Podobnego zdania jest dr Wojciech Jabłoński. - Być może Kaczyński nie chce brać odpowiedzialności i robi wszystko, by w przyszłości ewentualnie uniknąć Trybunału Stanu - stwierdza ten politolog.
Dokładnie to samo myśli sejmowa opozycja. - To sprytne posunięcie prezesa. Nie bierze za nic odpowiedzialności, bo oficjalnie nie rządzi - mówi polityk PO. A politycy Prawa i Sprawiedliwości jak zwykle bronią swojego lidera. - To bzdury, że prezes PiS nie chce brać odpowiedzialności. W ramach procedury ustawy podpisują poszczególni posłowie. Nie widzę tu nic nadzwyczajnego - powiedział nam wicemarszałek Joachim Brudziński (48 l.) z PiS.
ZOBACZ: Kaczyński spotkał się z Cameronem. O czym rozmawiali?