"Super Express": - Bronisław Komorowski miał wygrać w pierwszej turze. Tymczasem prezydentem jest Andrzej Duda. Jak to zrobiliście?
Jarosław Gowin: - Po pierwsze, zadanie bardzo ułatwił nam sam Bronisław Komorowski, który okazał się bardzo słabym kandydatem. Momentami współczułem jego sztabowi wyborczemu. Po drugie, pomógł nam powiew oczekiwania na zmianę. Wyczuwałem to już wtedy, gdy odchodziłem z PO i powstała Polska Razem. Jeżdżąc po Polsce, wyraźnie wyczuwałem, że potrzeba zmian jest wśród Polaków ogromna. Minęło kilka lat i wyborcy opowiedzieli się za zmianą. Po trzecie wreszcie, bardzo dobrą kampanię przeprowadził Andrzej Duda. On sam w kampanii rozkwitał. Ja go znałem z Krakowa od dawna jako skrzyżowanie wykładowcy akademickiego i urzędnika państwowego w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie wyczuwałem w nim jednak mocy politycznej. Ta kampania ten pogląd zmieniła.
- Wróćmy jeszcze do Bronisława Komorowskiego. Na ile zaszkodziły mu ataki Adama Michnika, który mówił, że wyborcy Pawła Kukiza to gówniarze, czy ataki Janusza Czapińskiego, który mówił, że antysystemowcy powinni wyjechać z Polski?
- I Bronisław Komorowski, i duża część popierających go tak zwanych elit opiniotwórczych wykazali się w kampanii dużą arogancją. Czego przejawem były przywołane przez pana wypowiedzi Adama Michnika i Janusza Czapińskiego. Myślę jednak, że w tej kampanii obóz prezydencki i koalicja rządowa pokazały jeszcze bardziej odpychającą twarz. Andrzej Duda wygrał nie tylko z Bronisławem Komorowskim, ale ze wszystkimi instytucjami państwowymi, które jawnie wspierały prezydenta. Zwolennicy Bronisława Komorowskiego sięgali po chwyty całkowicie nie fair, wręcz odpychające. Tutaj rekordzistami są Tomasz Lis i Tomasz Karolak. Szczególne podziękowania za zwycięstwo Andrzeja Dudy dedykujemy właśnie im.
- Andrzej Duda prowadził bardzo sprawną kampanię - tu nie ma dyskusji. Jednak w jej trakcie wiele rzeczy obiecał. Jak pan, zwolennik wolnego rynku, je ocenia, i czy jest jakakolwiek szansa na ich realizację?
- Nie znam szczegółowych wyliczeń, ile kosztowałaby realizacja składanych przez Andrzeja Dudę obietnic. Wydaje mi się, że znacznie mniej, niż wyliczyli to sprzyjający Bronisławowi Komorowskiemu ekonomiści, z Leszkiem Balcerowiczem na czele. Większość z tych obietnic z pewnością jest możliwa do spełnienia, jak choćby podniesienie kwoty wolnej od podatku.
- Ale czy wszystkie obietnice da się spełnić?
- Tego nie wiem, jestem jednak przekonany, że Andrzej Duda zrobi wszystko, by te postulaty zrealizować. My mu będziemy w tym pomagać, ale w ramach możliwości budżetowych i naszego poczucia odpowiedzialności za stan kasy państwowej.
- Najbliższe miesiące to kampania wyborcza do parlamentu. Jak zamierzacie wykorzystać sukces Andrzeja Dudy w kolejnych wyborach?
- Już w poniedziałek po wyborach spędziłem kilka godzin na dyskusjach z profesorem Glińskim i ekspertami PiS nad wspólnym programem. Myślę, że wystawimy wspólne listy. Jedną z przyczyn zwycięstwa Andrzeja Dudy była jedność w obozie prawicowym. Ta współpraca Prawa i Sprawiedliwości, Polski Razem, Solidarnej Polski i Prawicy Rzeczypospolitej jak do tej pory jest w sposób bezprecedensowy harmonijna, wierzę, że lojalną solidarność uda nam się zachować w sposób trwały.
- Bronisław Komorowski przez ekspertów sprzyjających Platformie oceniany był jako dobry prezydent i zły kandydat. Jak, bez partyjnych emocji, ocenia pan tę prezydenturę?
- Nie był prezydentem katastrofalnie złym, ale był prezydentem biernym, w sposób bezkrytyczny akceptował wszystkie propozycje rządu, w tym tak szkodliwe, jak nacjonalizacja oszczędności emerytalnych szesnastu milionów Polaków. Przegrał wybory nie tylko dlatego, że prowadził słabą kampanię, ale również dlatego, że gdy po pięciu latach Polacy sporządzili bilans jego prezydentury, okazał się on kiepski.
- Czego oczekuje pan po prezydenturze Andrzeja Dudy?
- Najważniejsza deklaracja padła na początku wystąpienia. Trzeba odbudować jedność, nie możemy być dwoma wrogimi narodami, ale stać się na nowo jednym narodem. To najważniejsze zadanie nowego prezydenta.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Jarosław Gowin: początek trzęsienia ziemi w PO