Jarosław Gowin: Smoleńsk nie zaszkodzi PO

2011-03-30 4:00

- Plan PiS, żeby uczynić ze Smoleńska taran, którym niszczy się rząd i PO, dawno spalił na panewce - uważa Jarosław Gowin w rozmowie z Super Expressem.



"Super Express": - Czemu jeszcze nie ma raportu komisji Millera, chociaż od katastrofy minął już niemal rok?

Jarosław Gowin: - Musimy pamiętać, ile trwało wyjaśnianie innych tego typu katastrof. Zazwyczaj nie mniej niż półtora roku, a zdarzało się, że nawet kilka lat. Tu sprawę utrudnia to, że ta katastrofa miała miejsce na terenie innego państwa, w dodatku państwa, któremu daleko do standardów demokratycznych. Współpraca z Rosjanami była dodatkowym utrudnieniem.

- Nie gracie przypadkiem na zwłokę z tym raportem?

- Z naszego punktu widzenia, im szybciej ten raport ujrzy światło dzienne, tym lepiej. Być może będą w nim rzeczy bolesne dla Platformy, wskazujące na błędy w tym czy innym ministerstwie. W naszym interesie politycznym jest jak najszybsze ujawnienie całej znanej prawdy o Smoleńsku. Dlatego zarzuty, że celowo opóźniamy publikację tego raportu, są całkowicie bezzasadne.

- W interesie politycznym PO leży, aby raport ukazał się jeszcze przed wyborami?

- Oczywiście i tym bardziej nie rozumiem zarzutów, że celowo przeciągamy sprawę. Nie ma tu żadnej kalkulacji politycznej. Na powstanie rzetelnego raportu potrzeba po prostu czasu.

Przeczytaj koniecznie: Super prasówka: Tańszy frank, olej spożywczy do samochodów i Smoleńsk

- Donald Tusk powiedział ostatnio, że być może minister Klich poniesie odpowiedzialność za Smoleńsk, ale najpierw musi poznać raport. Sceptyk powie, że nie chcecie rekonstrukcji rządu przed wyborami, bo to źle będzie wyglądać w oczach wyborców.

- Ja inaczej interpretuję słowa premiera. Donald Tusk zwraca uwagę jedynie na to, że nie można zrzucać na nikogo ogromnego ciężaru odpowiedzialności za śmierć blisko setki osób, nie mając podstaw do takich zarzutów. Też uważam, że wcześniejsze zdymisjonowanie ministra Klicha byłoby dyskusyjne moralnie.

- Pana zdaniem rocznica katastrofy smoleńskiej zamieni się w kolejną awanturę polityczną?

- Niestety, obawiam się, że tak. Niezależnie od intencji polityków PiS, to tak rozhuśtali oni emocje społeczne, że tłumy demonstrantów zapewne wyjdą na Krakowskie Przedmieście.

- PO i Bronisław Komorowski są oskarżani co najmniej o przyczynienie się do katastrofy. Jak w takim razie chcecie uniknąć zaogniania sytuacji?

- W sytuacji tak gwałtownego konfliktu, moim zdaniem, oficjalne uroczystości powinny być ograniczone do niezbędnego minimum. Przede wszystkim trzeba kierować się uczuciami rodzin ofiar tej katastrofy.

- 11 kwietnia prezydenci Komorowski i Miedwiediew spotkają się w Katyniu, aby uczcić ofiary zarówno zbrodni katyńskiej, jak i katastrofy smoleńskiej. Niektórym na pewno trudno będzie zrozumieć, że mimo przeszkód, które Rosjanie piętrzą przed polskimi śledczymi i oszczerczego, w opinii wielu, raportu MAK, Bronisław Komorowski spotyka się z Dmitrijem Miedwiediewem.

- Na pewno zarzuty padną. Jednak spotkanie prezydentów obu państw w takim miejscu i w takim terminie ma znaczenie symboliczne i będzie owocowało przez lata. Moim zdaniem, nie ma nic szkodliwego w tym, że do takiego spotkania dojdzie. Sam jestem rozgoryczony i wściekły na raport MAK. Jednak tego dnia trzeba wznieść się ponad te emocje.

- Sprawa Smoleńska już wpłynęła na spadek poparcia dla PO. Jaki wpływ Smoleńsk wywrze na wasz ostateczny wynik wyborczy?

- Moim zdaniem, będzie miał niewielki wpływ. Dużo ważniejsza będzie sytuacja gospodarcza. Wydaje mi się, że plan, który niewątpliwie zrodził się w głowach liderów PiS, żeby uczynić ze Smoleńska taran, którym niszczy się rząd i PO, dawno spalił na panewce.

- W takim razie, jakie słabości PO wykorzystają wasi przeciwnicy w kampanii wyborczej?

- Tym, co może nam zaszkodzić, są dwie rzeczy. Po pierwsze, wzrost cen i ogólne pogorszenie nastrojów społecznych, związane ze światową sytuacją gospodarczą. Po drugie, zawsze niebezpieczne dla partii rządzącej są wszelkie afery, zwłaszcza te korupcyjne. Na wzrost cen wpływ mamy umiarkowany. Natomiast wierzę, że troska, zwłaszcza samego premiera Tuska, o wysokie standardy moralne w PO, pozwoli nam zapobiec aferom.

- Jeśli o standardach mowa, to poseł Robert Węgrzyn został wykluczony z PO za te skandaliczne, a często po prostu głupie wypowiedzi. Nie ma w tym wszystkim hipokryzji, skoro słyszymy, że panowie Drzewiecki czy Chlebowski jednak mają wrócić na łono partii?

- Jeśli chodzi o Drzewieckiego i Chlebowskiego, to premier już zapowiedział, że na listach wyborczych ich nie będzie. Natomiast kara, jaka spotkała posła Węgrzyna, jest zbyt surowa. Wyrzucanie go z partii to przesada. Mam nadzieję, że sąd krajowy złagodzi wyrok.

- Coraz więcej grup społecznych zwraca się przeciwko rządowi PO. Kto jeszcze was popiera?

- Wydaje mi się, że przedstawia pan sprawę w zbyt ciemnych barwach. Po czterech latach rządzenia w czasie kryzysu gospodarczego nadal mamy poparcie rzędu 35-40 proc. To znakomity wynik. Ogromna część naszego elektoratu zostaje przy nas. Na pewno nie powinno nas to jednak uspokajać. Do wyborów powinniśmy przeprowadzić kilka istotnych reform, żeby przekonać tę młodszą, lepiej wykształconą część wyborców, że jesteśmy partią, która modernizuje Polskę. Nie chciałbym, żebyśmy byli formacją wybieraną tylko na zasadzie mniejszego zła. Wierzę, że poprzez śmiałe reformy w przyszłej kadencji pokażemy Polakom, że jesteśmy "prawdziwym dobrem", a nie "mniejszym złem".

Jarosław Gowin

Poseł PO