Janusz Piechociński

i

Autor: Marcin Gadomski Janusz Piechociński

Janusz Piechociński: Nie byłem u Kwiatkowskiego, bo rozmawiałem o dzikach

2015-09-17 4:00

W rozmowie z "Super expressem" Janusz Piechociński z PSL.

"Super Express": - Chciałbym zapytać o ostatnie publikacje tygodnika "Wprost" na pana temat...

Janusz Piechociński: - Ależ proszę bardzo, pan pyta!

- Czy na imieninach Krzysztofa Kwiatkowskiego ustalał pan nominację dla przyszłego wiceprezesa NIK?

- Po pierwsze, mam przed sobą wydruk tego, co robiłem w dniu, w którym rzekomo miałem być u Kwiatkowskiego, czyli w czwartek 25 lipca 2013 roku. Cały dzień pracowałem. Od 9.00 do 10.30 miałem spotkanie kierownictwa partii, potem posiedzenie Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, potem byłem w Krajowej Szkole Administracji Publicznej. Następnie miałem spotkanie z Markiem Sawickim i wiceprezes PSL Urszulą Pasławską, rozmawialiśmy o uzgodnieniach w sprawie dzików. Następnie mieliśmy spotkanie z wiceprezesem Polskich Sieci Energetycznych, spotkania skończyłem o 16.30-17.00 bo następnego dnia byłem mało dostępny.

- W sumie wieczorem mógł pan trafić do Kwiatkowskiego. Skądś Kwiatkowski musiał wziąć te informacje...

- Proszę pytać Kwiatkowskiego. Z kandydatem na prezesa NIK nie muszę się spotykać na jego imieninach. Za to oczywiste jest, że jak Krzysztof Kwiatkowski został kandydatem na prezesa NIK, to spotkał się ze mną jako z liderem jednej z partii. Rozmawialiśmy o wizji NIK. To rzecz normalna.

- Publikacje na pana temat zbiegły się w czasie z nagraniami Jana Burego czy aferą w świętokrzyskim PSL. Co się dzieje ze Stronnictwem?

- Widocznie niektórzy ciężko pracują, bo zauważyli, że nam rośnie. Niektórym bardzo zależy, żeby nam spadło.

- Nie wiem, czy należy doszukiwać się spisków. Taśmy Burego miały miejsce, podobnie jak zatrzymanie kandydatki PSL do Senatu Małgorzaty S., która jako szefowa Powiatowego Urzędu Pracy w Kielcach miała przyjąć łapówkę.

- Jak czytałem w komunikacie prasowym, pani S. i zatrzymani biznesmeni byli przesłuchiwani do późnych godzin wieczornych, a następnie wypuszczeni. Zobaczymy, jak ta sprawa się skończy.

- Ale czy osoba podejrzana o korupcję powinna być kandydatem PSL w wyborach?

- Problem polega na tym, że o ile z listy do Sejmu komitet może skreślić kandydata, tak zarejestrowanego kandydata do Senatu już nie, wycofać może się co najwyżej sam kandydat.

- Partia może jednak wycofać poparcie dla takiego kandydata...

- No, ale co z tego, jak już jest zarejestrowany!

- Naprawdę mamy uwierzyć, że ujawnienie afer z udziałem PSL ma być spiskiem dlatego, że ktoś nie chce wam pozwolić na wejście do Sejmu?

- Może nie w tym kontekście. Ale nie jest tajemnicą, że między Janem Burym i kierownictwem podkarpackiego CBA emocji jest dużo. A jak pan sobie przypomni to, jak szef krajowego CBA próbował tłumaczyć się z dosadnych słów o Janie Burym znajdujących się na nagranej rozmowie z wicepremier Elżbietą Bieńkowską, widać, że było tam wiele irytacji personalnej i wzajemnych emocji.

- Czyli PSL jest czysty, pan też nie ma sobie nic do zarzucenia?

- Jak mówiłem, moi współpracownicy prowadzą mi katalog, w którym jest wpisane wszystko, łącznie z imieninami mojej żony. Po to, żebym o nich nie zapomniał, bo też to się może zdarzyć. Więc tego dnia, o którym pisze "Wprost", odbyłem wiele spotkań, na imieninach zaś nie byłem.

Zobacz: Wprost: Nowa afera w PSL? ,,Bohaterem" wicepremier Piechociński

Nasi Partnerzy polecają