Janusz Korwin-Mikke: Pomnik Lecha Kaczyńskiego - i innych ofiar katastrofy

2011-04-12 12:45

Jest oczywiste, że spór o Pomnik, o Krzyż itd, jest wspólnie podgrzewany przez PO i PiS. Chcą odwrócić uwagę ludzi od rosnącego zadłużenia, za które odpowiada zresztą cała "Banda Czworga". PiS i PO starają się jednak usilnie stworzyć wrażenie, że czymś się różnią. W rzeczywistości wszystkie te cztery partie nie różnią się prawie niczym.

Tym niemniej dla ludzi demonstrujących pod Pałacem Namiestnikowskim sprawa tego Pomnika jest bardzo istotna. I trzeba im coś odpowiedzieć.

>>> Wszystkie felietony Janusza Korwina-Mikke

I odpowiadam. Odpowiadam ja - bo ja NIE uległem nigdy fali nagonki na "Kaczorów". Ba! W II turze wyborów radziłem tym, którzy chcą głosować i nie wiedzą na kogo, głosowanie na Jarosława Kaczyńskiego. Bo jako Prezydent byłby b. pożyteczny. Jako lider Wściekłej Opozycji - będzie szkodził.

Tak mówiłem - i, jak widać, miałem rację. Jednak uznanie dla Jarosława Kaczyńskiego nie oznacza, że popieram Jego pomysł umieszczenia pomnika śp. Lecha Kaczyńskiego na Krakowskim Przedmieściu. Powiem więcej: nie widzę żadnej potrzeby czczenia pamięci Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta. Nie tylko na Krakowskim Przedmieściu, gdzie stoją pomniki Kopernika, Poniatowskiego, Mickiewicza i Zygmunta III Wazy. Nie z powodu opinii konserwatora: gdyby słuchać konserwatorów, to nie powstałby żaden pomnik, bo każdy "zaburza pierwotną koncepcję". Nie tylko teraz (przypominam, że na wniosek ówczesnego Prezesa UPR Rada Warszawy uchwaliła, że pomniki wznosić można dopiero 5 lat po śmierci). W ogóle takiej potrzeby nie widzę.

Przeczytaj koniecznie: Janusz Korwin-Mikke: Golf. Rada na KORUPCJĘ - przywrócić dziki KAPITALIZM

Lech Kaczyński był jako prezydent bladym odbiciem swojego brata. W polityce wewnętrznej popierał rozwiązania z epoki Gomułki. W polityce zagranicznej konfrontował Polskę jednocześnie z Niemcami i Rosją - czyli uprawiał tę samą katastrofalną politykę, co w 1939 roku. Do tego albo dał się nabrać na manipulację nad granicą z Osetią, albo sam ją pomógł zmontować - ale w każdym razie ośmieszył się przed całą Europą - czy może raczej: przed tymi, którzy w ogóle Polską się interesują. Na zakończenie: obiecywał, że będzie strzegł suwerenności III RP i dzięki temu wygrał wybory. A potem zdradził i podpisał Traktat Lizboński ustanawiający suwerenem UE. Trudno o większą hipokryzję.

Jedyną zasługą Lecha Kaczyńskiego jest to, że odważył się polecieć do Smoleńska - i nie kazał pilotowi zawracać. Może nawet sugerował mu, by starał się, w miarę możności, wylądować. To świadczyłoby o Jego odwadze. Ale to jest powód, by postawić pomnik ofierze i innym ofiarom tej rzeczywiście godnej upamiętnienia katastrofy. Nie: prezydentowi! Dlatego jestem za tym, by taki pomnik powstał. Na właściwym miejscu.

Jest w Warszawie aleja Żwirki i Wigury - dwóch lotników, którzy tragicznie zginęli w katastrofie. Na jednym końcu jest rondo z Ich pomnikiem. I właściwe miejsce jest na drugim końcu tej alei, przed terenami lotniska Okęcie, skąd wystartowali do tragicznego lotu. Może zrobić rondo na skrzyżowaniu z ulicą 17 Stycznia? I przemianować ją na ulicę Lecha Kaczyńskiego? Sprawiłoby Mu to radość. Nie lubił tej daty. Tak uważam.