Natomiast wieś popiera p. Maduro logicznie – bo kwitnie: benzyna po 10 centów, a wygłodniałe miasta kupują każdą żywność na czarnym rynku po bajońskich cenach!
Na JE Maduro nie ma siły - bo (jak przystało na kretyna) jest uparty i wierzy w ideologię komunistyczną. JE Włodzimierz Putin nie próbuje Go przekonywać do reformy w stylu rosyjskim, chińskim czy chilijskim - bo po pierwsze sprawa jest beznadziejna, a po drugie od tego typa wykupuje za pół ceny zasoby Wenezueli, bo idioci z Waszyngtonu w tym samym czasie blokują handel z tym krajem. Chińczycy popierają zaś p. Maduro po prostu dla przeciwstawienia się Waszyngtonowi i jego praktykom obalania rządów.
Obalenie władzy tego d***kraty-komunisty (gorszych epitetów nie mam) byłoby ze wszech miar wskazane.
Więc ludzie pytają: skoro Rosjanie mogli posłać „zielone ludziki” na Krym, by pomóc mu wyzwolić się spod ukraińskiej okupacji – to dlaczego Biały Dom nie może posłać „szafirowych ludzików”, by wyzwolić Wenezuelę spod okupacji Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli?
Niestety, są tu zasadnicze różnice. 86% mieszkańców Krymu popiera Rosję. 80 proc. Latynosów nienawidzi Jankesów. Inne państwa latynoskie - które (niezależnie od ideologii!) murem stoją przeciwko p.Maduro - ulegają przesądowi „nieingerencji w sprawy innych państw”. Więc jest, jak jest.
Ostatnia sprawa: w obozie p. Jana Guaidó nie ma żadnych rozsądnych ekonomistów. Gdyby rzeczywiście doszedł do władzy, to Wenezuelą rządziłyby Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Z rynny pod deszcz.