Jak piszę w internecie blogi (na których m.in. prostuję co większe bzdury wygadywane o Rosji) - to jestem "agent Putina". Jak dokładnie to samo piszę po rosyjsku na VK (tak, chcę tam mieć mirror - na wypadek, gdyby p. Marek Zuckerberg zamknął mi FB!), to nie jestem "agent Kaczyńskiego", tylko... też agent Putina!! Faktem jest, że jest to blog antypolski: atakuję tam tak wielkich Polaków, jak śp. Feliks Dzierżyński czy śp. Wieńczyslaw Mężyński - kolejnych szefów osławionej Czaki - choć przecież ci polscy patrioci tylu Ruskich wymordowali.).
Tak nawiasem: czy zamiast przepraszania za zbrodnię w Jedwabnem jakiś polski prezydent nie mógłby przeprosić Rosjan za działalność tych krwawych katów narodu rosyjskiego? Jest to też blog antysemicki (atakuję tak wybitne postacie, jak śp. Lejba Bronstein (ps. Lew Trocki) czy śp. Hirsz Apfelbaum (ps. Grzegorz Zinowjew) - też mają na sumieniu kilkaset tysięcy trupów - ale gdy pochwalę jakichś Żydów - np. śp. Miltona Friedmana czy śp. Alicję Rosenbaum (ps. Ayn Rand) to jestem pachołek żydowskiego kapitału. Atakuję na blogach przedstawicieli bratnich narodów, zwłaszcza Gruzinów: śp. Józefa W. Dżugaszwilego (ps. Józef Stalin) czy śp. Wawrzyńca Berię (tu "wybielam Hitlera", pisząc, że Stalin - znów parę milionów trupów - wymordował więcej ludzi niż on) - ale jeśli "wybielam Stalina", pisząc, że śp. Włodzimierz Uljanow (ps. Lenin) był znacznie, znacznie gorszy (kilkadziesiąt milionów trupów) - to też źle. Jak wyjeżdżam do Czeczenii, to zmyślają, że przyjął mnie wystawną kolacją p. Ramzan Kadyrow (i to bardzo, bardzo źle), ale gdy okazało się, że o żadnym przyjęciu nigdy nie było mowy - to jeszcze gorzej, bo znaczy nawet p. Kadyrow mnie nie ceni, bo nawet nie zauważył, że przyjechałem... Biorę natomiast pieniądze z Unii Europejskiej - i to jest źle. Ale gdy Unię obsobaczam od ostatnich albo gdy Unia odbiera mi pieniądze za np. nazwanie Murzynów Murzynami - to jeszcze gorzej. Bo nawet ta wredna Unia mnie nie lubi...
Naprawdę: trudno ludziom dziś dogodzić...
Na szczęście, jak Państwo widzicie, ja się niczym nie przejmuję. Piszę prawdę, piszę to, co uważam za słuszne - i zupełnie nie przejmuje się, co inni o tym sądzą. Za "komuny" byłem uważany za agenta imperializmu amerykańskiego - i też jakoś to przeżyłem.
Zobacz: Tomasz Siemoniak: Szef MON brnie w brednie