Otóż p. Petru ogłosił, że trzeba sporządzić "wspólny plan opozycji". W normalnym kraju jeśli polityk ma zamiar reformować państwo, to taki plan już ma. Tymczasem, jak się okazuje, taki plan trzeba dopiero sporządzić: "Przyszedł czas na wspólny plan opozycji. Wspólny plan obejmujący kluczowe dla rozwoju Polski obszary. Plan Petru będzie działać poprzez grupy eksperckie, przygotowanie ustaw naprawczych i spotkań z obywatelami. Chcę podkreślić, że to ponadpartyjna inicjatywa".
Z tego by wynikało, że żadnego planu nie ma. Taki "plan" ma być dopiero tworzony. Skoro tak - to dlaczego miałby się nazywać Planem Petru?
Niektórzy sądzą, że PO ma jakiś plan. Oczywiście: nie ma. Jedyny jej plan to dorwać się ponownie do władzy. Przy czym bardziej chodzi o przysłowiowe koryto niż o jakieś konkretne zmiany. Zresztą: jeśli mieli robić konkretne zmiany, to mieli na to osiem lat!
Tak więc PO jest absolutnie niewiarygodna.
A co z Nowoczesną?
Skoro partia usunęła p. Petru z funkcji szefa, to znaczy, że pół partii nie będzie chciało realizować żadnego "Planu Petru". W odróżnieniu bowiem od PO Nowoczesna jakiś program posiada. I był to, jak rozumiem, "Plan Petru". W takim więc razie obecna Nowoczesna raczej będzie się poruszać w przeciwną stronę, niż chce p. Petru.
Na razie p. Petru nie chce reprezentować Nowoczesnej, tylko już całą Polskę. Cytuję: "W imieniu Polski musimy powstrzymać PiS". To już mówią wszyscy - więc nazywanie tego Planem Petru jest bezczelnością. Cytuję: "Plan Petru to odpowiedź na plan Morawieckiego. Polacy mają prawo do wyboru wizji. Pokazuję, że mam kontrofertę".
Czyli: Polacy maja prawo do wyboru wizji - pod warunkiem że będzie to wizja p. Petru.
Pan Petru zapewnił przy tym, że pozostaje w .Nowoczesnej - ale startować pragnie z list "zjednoczonej opozycji". Opozycja ma być zjednoczona - ale poszczególne partie będą mogły zachować swoje programy.
Jak łatwo zauważyć, "Petruplan" umarł, zanim jeszcze się narodził. I to by było na tyle...
ZOBACZ TAKŻE: Janusz Korwin-Mikke: Nauki z Las Vegas