- Od 2006 roku nastąpiło stopniowe przekazywanie akt ze zbioru zastrzeżonego do jawnego. Wiele było zastrzeżonych zupełnie bez sensu.
- Jest jednak strach niektórych środowisk, że jak się to odtajni, to coś się stanie. Np. akcja "Hiacynt" dotycząca homoseksualistów w PRL.
- Akcja "Hiacynt" była już odtajniana w znacznych fragmentach. I analizowana dziś przez np. panią Joannę Siedlecką, pokazuje wiele prawdy o systemie PRL. Wśród polskiej elity byli homoseksualiści i ich związki okazały się bardzo przydatne dla bezpieki do szantażowania. Funkcjonariusze PRL byli gotowi do wchodzenia w każdą intymność. I trzeba niestety powiedzieć, że spora część inteligencji poddała się bezpiece, co jest smutne. I to powinno być ujawnione.
- Ujawnić, kto był homoseksualistą?
- To nie jest dla mnie kwestia tajemnicy. Sami homoseksualiści ujawniają...
- Teraz tak. I też nie wszyscy.
- W PRL rzeczywistość tego środowiska była rozpracowywana przez bezpiekę. I te środowiska stworzyły bardzo ważny zakres agentury, i nie można tego cenzurować tylko ze względu na preferencje seksualne.
- Czego powinniśmy się spodziewać po ujawnieniu zbioru?
- Wielu danych z drugiej połowy lat 80. Dokumentów, których nie ujawniano z powodu politycznego kontraktu przy okrągłym stole. Z transformacji ustrojowej z końca lat 80., kiedy system nomenklatury PRL przeniósł się na rzeczywistość tworzącego się kapitalizmu. Np. w prywatne media, których droga mogła prowadzić przez związki ze służbami specjalnymi PRL.
- Powinniśmy się spodziewać ujawnienia "jak rozkradli nam Polskę"?
- Tak. Bardzo ładnie pan to ujął. Państwowy w PRL majątek narodowy nadzorowała PZPR, a narzędziem do jego obsługiwania kierowała też bezpieka cywilna i wojskowa. I w ten sposób tajniacy mogli przenosić to do nowych sfer prywatyzowanej gospodarki.
- Upadną mity na temat powstawania polskich fortun?
- Na pewno. Wielu rzeczy się domyślamy, ale twardych dowodów nie było. Gdzieś będzie też granica bezpieczeństwa państwa...
- Na przykład?
- Choćby uśpieni agenci w wielu krajach świata. Dziś np. w bardzo wrażliwej części świata jak Bliski Wschód. Tam mogą żyć i ci agenci, i ich rodziny.
- Broni pan ONR. A ten wykrzykuje: "a na drzewach zamiast liści wisieć będą syjoniści".
- Wykrzykuje bez sensu, oczywiście.
- Broni pan antysemitów?
- Nie antysemitów...
- ONR przed wojną był antysemicki.
- Był ewidentnie antyżydowski.
- To dlaczego pan ich broni?
- Bo wiem, jak powstawał. W 1934 grupa młodych ludzi z Janem Mosdorfem i Henrykiem Rossmanem na czele...
- Tym Mosdorfem, który oddał życie za Żydów w Auschwitz?
- Między innymi za Żydów, był współtwórcą struktur podziemnych na terenie obozu koncentracyjnego Auschwitz. Choć nie zmienił poglądów.
- Był antysemitą, ale pomagał Żydom?
- Tak, to taki fenomen ONR. Wielu działaczy ONR pomagało Żydom jako jednostkom w czasie wojny.
- Tak było z wieloma osobami o antysemickich poglądach w Żegocie...
- Tak. Taki mamy dziwny charakter narodowy. W 1934 roku młodzi, bardzo dobrze wykształceni Polacy mocno zaangażowali się w życie publiczne, katolicyzm praktyczny. To nie mogli być rozwodnicy, ludzie o skłonnościach przeciwnych nauce Kościoła. Mieli być elitą moralną i intelektualną.
- Ten dzisiejszy ONR też taki jest?
- Nie mam aż takiego kontaktu...
- Widział pan, jak hajlują...
- Tak, i nie podoba mi się to. Przejmują wyłącznie historyczne znaki, które były zrozumiałe w latach 30., kiedy nie odnosiły się do Holocaustu. Powinni jednak zrozumieć, że po nim jest to już merytorycznie i moralnie niedopuszczalne. Ich słowa o syjonistach są bez sensu, bo przedwojenny syjonistyczny Beitar był ideowo najbliższy ONR. W ONR powstała też struktura sprawująca nadzór intelektualny nad młodzieżą. Był tam jeden z najważniejszych polskich filozofów Bolesław Sobociński, ks. Jan Salamucha...
- Dziś ONR-owców przedstawia się jak łysych, napakowanych i bez mózgu. Przepraszam, że akurat ja to mówię (śmiech)...
- Byli i tacy. Wielka polityka przełożona na rzeczywistość często skutkowało prymityzowaniem języka polityki...
- Dlaczego byli antyżydowscy?
- Uważali, że 10 proc. Żydów burzy porządek rozwoju narodu. Można dyskutować, czy mieli rację... Twierdzili, że takie zawody jak adwokacki czy lekarski są z roku na rok coraz bardziej zdominowane przez mniejszość żydowską i to było widać w statystykach.
- Trudno robić ludziom zarzut z tego, że chcą się uczyć i chcą uczyć swoje dzieci.
- Oczywiście. Pytanie brzmiało jednak inaczej. Czy młode państwo po 123 latach niewoli nie ma jakichś dodatkowych potrzeb w związku z integracją? - Żołnierze Wyklęci. Zbrodniarze czy nie? "Łupaszka" był zbrodniarzem czy nie?
- Był żołnierzem wiernym Polsce.
- Niektórzy mówią, że był zbrodniarzem...
- Podlegał dowództwu AK, był oficerem Wojska Polskiego. I jeżeli wykonywał rozkazy, nawet drastyczne, to wiernie. Nie był indywidualnym watażką...
- Nikt nie wydał rozkazu, żeby strzelać do kobiet i dzieci...
- Ale żeby bronić polskiej racji stanu. Nie dopuszczać do donosicielstwa do Armii Czerwonej. Czy dobrał właściwe narzędzia do wykonania tych rozkazów, czy te osoby musiały ginąć, to zasadne pytanie.
- Był mordercą?
- Ja go mordercą na pewno nie nazwę.
- Dziś go wielbimy. Prezydent robi mu uroczysty pogrzeb. Zasłużył?
- Tak. W czasie wojny te miary nie były tożsame z naszymi dzisiejszymi. Brak opieki nad polską ludnością rodził zachęty do tego, żeby mordować bezkarnie. Tak było z OUN-UPA. Łupaszka chciał temu zapobiec.
Zobacz: Maciej Konieczny: Przestrzegajmy obecnej konstytucji