- Jakim prezydentem jest Pani syn?
- Nasza konstytucja daje prezydentowi znacznie węższe pole do działania niż np. konstytucja amerykańska. Wystarczy jednak wziąć do ręki podsumowania kolejnych lat prezydentury mojego syna, aby przekonać się, jak wiele zrobił i zadziwić, że tego wszystkiego mógł dokonać jeden człowiek. I to zarówno w zakresie spraw krajowych, jak i zagranicznych. Inicjował ustawy i wspierał przedsięwzięcia na rzecz obronności, samorządności, opieki nad naszą polską rodziną, w szczególności nad rodzinami ludzi młodych i nad rodzinami wielodzietnymi. Patronował ważnym inicjatywom kulturalnym i wspierał ludzi kultury, sportu i biznesu. Od początku jednoznacznie popierał europejskie dążenia Ukrainy i potępił agresję Putina. Postawił na patriotyzm codziennej pracy i trudu. Jest człowiekiem dialogu i współpracy, a nie wetowania i awantur. Był odważny w czasach komuny, jak i później, kiedy pełnione przez niego funkcje wymagały śmiałych decyzji. Jest i dziś, ale nie zapomina o rozwadze. Jest konsekwentny i doświadczony w sprawowaniu najwyższych państwowych funkcji. Naprawdę jest prezydentem wszystkich Polaków. Myśli, czuje i działa dla dobra Polski, a nie dla interesów którejkolwiek partii czy innej społecznej grupy. A więc moja odpowiedź na pańskie pytanie brzmi: mamy znakomitego prezydenta. Dzielnie towarzyszy mu w jego gigantycznej pracy małżonka Ania. Sama ma mnóstwo zajęć natury dyplomatycznej, charytatywnej i kulturalnej.
- Jak zareagowała Pani na informację, że syn będzie się ubiegał o drugą kadencję?
- Odetchnęłam z ulgą, jeśli chodzi o losy mojego kraju, bo Polsce w tej napiętej sytuacji międzynarodowej potrzeba stabilizacji i kontynuacji reform, a to gwarantuje i nadal może gwarantować obecny prezydent. Osoby bez odpowiedniego politycznego doświadczenia po prostu sobie nie poradzą. Jednak moja reakcja miała też inny charakter. Pomyślałam o ogromnym ciężarze pracy, obowiązków i odpowiedzialności, jakie po raz kolejny chce wziąć na siebie. W ostatnich pięciu latach prawie zupełnie nie miał czasu na wypoczynek.
- Często rozmawiacie państwo ze sobą?
- Syn jest bardzo zajęty pracą, jednak dzwoni do mnie bardzo często, co zawsze sprawia mi ogromną radość, bo jest nie tylko bardzo dobrym prezydentem, ale także wspaniałym, opiekuńczym synem. Czuję tę troskę na co dzień.
- Sąsiedzi, znajomi dzielą się z Panią opiniami na temat prezydenta?
- Owszem i to jest dla mnie źródło radości, bo jest w tych opiniach wyraz ludzkiego przywiązania. Często odbieram telefony z wyrazami uznania i szacunku dla mojego syna, ale najwięcej radości mam wtedy, gdy całkiem nieznajomi ludzie pozdrawiają mnie na ulicy, uśmiechając się przyjaźnie, a często też proszą o pozdrowienie syna. Poznają mnie, bo czasem udzielam wywiadów albo towarzyszę synowi. Nigdy nie myślałam, że dożyję takich lat: tak późnych, a tak szczęśliwych, ciesząc się trojgiem dzieci, dziesięciorgiem wnucząt i jedenaściorgiem prawnucząt, a jeszcze do tego dla Polski bardzo owocną prezydenturą mojego syna.
- Czy były jakieś momenty w trakcie prezydentury, które można by określić Pani zdaniem jako trudne?
- Trudno zdefiniować konkretne momenty. Syn ciężko pracuje i jest tej pracy dla dobra Polski bezgranicznie poświęcony. Zawsze miał w sobie tyle siły, by przezwyciężać wszelkie trudności, jakiejkolwiek by nie były natury. Z okazji moich dziewięćdziesiątych urodzin życzenia zakończył w ten sposób: "sto lat, sto z okładem, biorąc świat za bary i dając mu radę". Bo on sam zawsze dawał radę i wiem, że tak będzie nadal.
- Dlaczego według Pani syn powinien zostać prezydentem na kolejną kadencję?
- Dla dobra Polski i Polaków. Ważne, by mógł dokończyć realizowanie potrzebnych i dobrych dla kraju reform, by nadal Polacy czuli się bezpiecznie. Polacy szanują go także za to, że jest prezydentem dialogu i służby dla kraju.
Zobacz: Komorowski został WYGWIZDANY, po czym: Zawsze znajdzie się ktoś z nieumytymi NOGAMI!
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail