"Super Express": - Domyśla się pan, dlaczego w rok po katastrofie smoleńskiej nie ma wciąż raportu polskiej komisji?
Jacek Sasin: - Spodziewam się, że raport będzie próbą obrony rządu. Taki katalog wytłumaczeń swoich działań bądź ich braku. Przeciąganie daty publikacji to poszukiwanie odpowiedniej daty, którą rząd Tuska uzna za najlepszą ze względów wyborczych. Kluczowe jest coś innego. Nie wiemy jeszcze, co w tym raporcie się znajdzie. Mam jednak pewność, że będzie to tylko przyczynek. Nie będzie wyjaśniał powodów katastrofy, nie odpowie na najważniejsze pytania. Raport komisji Millera musi się bowiem opierać tylko na tych dokumentach i dowodach, które posiada strona polska. A nie posiada kluczowych, jak wrak samolotu, oryginałów czarnych skrzynek. Raport będzie zatem miał znaczenie tylko w rozgrywkach politycznych w Polsce.
Przeczytaj koniecznie: Prof. Tomasz Nałęcz: Katyń nie może być zakładnikiem Smoleńska
- Będzie jednak musiał wskazać jakąś odpowiedzialność polityczną. I ze względu na procedury będzie to odpowiedzialność członków rządu. To może być niewygodne dla premiera. Może stąd jego przebąkiwanie o możliwej dymisji ministra Klicha?
- Zapewne tak, ale nie wierzę, żeby premier był gotów wyciągnąć konsekwencje polityczne w tej sprawie. Musiałby bowiem wyciągnąć je także wobec siebie. To, co wiemy dziś na temat przygotowań do wizyty, rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera... Rząd ewidentnie realizował rosyjski scenariusz, podejmując z Moskwą grę przeciwko własnemu prezydentowi! Odwoływanie jako winnych kolejnych ministrów nie załatwia sprawy. Niedopełnienie obowiązków przez ministra Klicha było wiadome od dawna. Ale zaniedbania dotyczyły przecież nie tylko MON, ale też MSZ i MSWiA. Skala niedociągnięć nakazywałaby dymisję całego rządu i premiera. W raporcie może jednak być coś więcej...
- Rzeczywiście krążą plotki, że w raporcie ma się pojawić mająca zasłonić inne sprawy kwestia nacisków wywieranych przez prezydenta Kaczyńskiego na załogę Tu-154.
- Obawiam się tego. Właśnie temu ma służyć ostatni wysyp informacji i działań mających odwrócić uwagę od najważniejszych pytań. Te plotki o naciskach są już dziś o tyle bezsensowne, że dobrze wiemy, iż piloci podjęli decyzję o tym, że lecą na inne lotnisko. Niedawno mieliśmy jednak plotki o jakimś filmie, na którym gen. Błasik miał się kłócić z kpt. Protasiukiem. Kompletnie zmyślona historia pojawiła się w kilku tekstach "Wyborczej". Możliwości są dwie. Dziennikarze "Gazety" spreparowali te informacje sami albo ktoś im je podsunął. Od samego początku jest tu próba przerzucenia winy na ofiary.
- Trwa dyskusja, czy wobec zachowania strony rosyjskiej w tym śledztwie, powinny się w ogóle odbyć obchody z udziałem obu prezydentów. Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby na szczeblu międzypaństwowym Bronisław Komorowski zadeklarował, że nie życzy sobie obecności Miedwiediewa...
- Oficjalnie nie może tego powiedzieć, ale dyplomacja zna sposoby skutecznego przekazania takiej informacji. Zachowanie Rosji w sprawie śledztwa jest skandaliczne. I to w stopniu, jakiego cywilizowany świat nie zna. Prowadzenie śledztwa, niezabezpieczenie dowodów, tworzenie w kilka chwil po katastrofie gotowej tezy o winie pilotów. Uciekanie od wszelkiej odpowiedzialności wbrew wprowadzaniu pilotów w błąd przez załogę na wieży. Preparowanie dowodów w sprawie...
Patrz też: Piloci Jaka-40 o mgle w Smoleńsku ostrzegali dopiero godzinę po wylądowaniu
- To mocny zarzut.
- A jak inaczej nazwać to, że w stenogramach z czarnych skrzynek nie było kluczowych informacji? Albo występowały w nich takie zdania, których nie ma na nagraniu?! Przecież owo "jak nie wyląduję to mnie zabije" kursowało w mediach niemal jako dowód na winę Lecha Kaczyńskiego! Do preparowania dowodów dochodzi utrudnianie śledztwa, brak współpracy z polskimi śledczymi. Nie tylko nie ma dobrej woli strony rosyjskiej, ale jest wola manipulowania, zatajania prawdy. W takiej sytuacji powinniśmy o tym głośno mówić. I prezydent powinien głośno dać wyraz swojemu niezadowoleniu i upominać się o prawdę.
- Czyli jak najszybciej odwołać wspólne obchody? To niewykonalne...
- Spotkanie prezydenta Komorowskiego z Miedwiediewem będzie miało sens tylko wtedy, gdy prezydent będzie zdecydowanie domagał się zmiany zachowania strony rosyjskiej. Obawiam się jednak, że będzie to spotkanie wzajemnych fałszywych uśmiechów. Udawania, że stosunki są świetne. Z opowieściami prezydenta jak ta w Stanach o bigosie.
Jacek Sasin
B. zastępca szefa kancelarii Lecha Kaczyńskiego