"Super Express": - Andrzej Duda, kandydat PiS, wygrał demokratyczne wybory. W odpowiedzi na jego zwycięstwo ze strony zwolenników Bronisława Komorowskiego i Platformy słyszę: "to droga do dyktatury", "czas emigrować", "idioci wybrali prezydenta", "przegraliśmy z chłystkiem".
Jacek Santorski: - Zawsze jest tak, że bardziej słychać ludzi, którzy na stres reagują histerycznie, a nie tych, którzy pytają, jakie wnioski można z tego wyciągnąć na przyszłość, czego się nauczyć. Trudno wykrzyczeć depresję, smutek czy analizę. Histeria zawsze będzie widoczna.
- Co mnie dziwi, to taka reakcja ludzi, którzy są obyci z polską polityką. Obserwowali już wiele rzeczy na chłodno. I nagle taka histeria?
- Jestem byłym psychologiem klinicznym i znany jest mi mechanizm "schizo-hysteric swing". To trudno przetłumaczyć, ale chodzi o to, że osoba odcięta od emocji i analityczna jest do pewnego poziomu stresu schizoidalna, czyli nawet oschła, lakoniczna. Od pewnego poziomu przechodzi jednak w przeciwieństwo schizoidalności, jaką jest histeryczność. To taki taniec schizoidalno-histeryczny. Bywa, że żony są tak zaskakiwane przez mężów, kiedy na co dzień chłodny mąż po przekroczeniu jakiegoś poziomu stresu robi się wybuchowy.
- Spodziewałby się pan takich reakcji np. po Adamie Michniku, który mówi o końcu demokracji i drodze do dyktatury?
- Proszę nie wiązać mojej wypowiedzi z osobą Adama Michnika lub jakiejkolwiek konkretnej osoby. Zdecydowanie odcinam się od tego. Odnoszę się do pewnego trendu w tych reakcjach.
Czytaj: Bronisław Komorowski zgarnie na koniec prezydentury 60 000 zł
- PiS nie jest partią nową. W 2007 roku po dwóch latach rządów nie potrafiło utrzymać władzy i w demokratyczny sposób ją oddało. Nie umiało do niej wrócić przez 8 lat. Skąd zatem wiara w ten "koniec demokracji"?
- Skrajne emocje wywoływane są przez stereotypy, które rządzą podziałem w naszym kraju. Z jednej strony mamy stereotyp spisku i układu, co prowadzi do reakcji paranoicznych. Z drugiej strony mamy stereotyp zagrożenia i poczucia wyższości, co daje reakcje paniczno-histeryczne. Po 25 latach demokracji jesteśmy wciąż emocjonalnie "nastolatkiem", który reaguje skrajnie.
- Wspomniał pan o poczuciu wyższości wyborców Platformy...
- Tak, wiele komentarzy brzmi "wiocha wybrała" albo "gorsi Polacy". Jest to niestety związane z innym poważnym polskim problemem. Dużo mówimy o "deficycie zaufania", ale zbyt mało o "deficycie szacunku". Mamy jakieś zbiorowe zadżumienie pogardą. Wszyscy wszystkimi pogardzają, moc "hejtu" jest niesamowita. Z jednej strony mamy podział na patriotów i zdrajców, a z drugiej analogiczną konstrukcję rozumnych i głupich. To sięga bardzo prymitywnych schematów przetrwania z głębi naszych mózgów, z poziomu tzw. gadziego mózgu. Swój - obcy, a po chwili ego dodaje, że groźny. To smutna niedojrzałość.
- Dla mnie skala tej nienawiści i strachu w wykonaniu tzw. Polski racjonalnej jest jednak zaskakująca. Przez 5-8 lat to zwolennikom prawicy zarzucali małość i nieuznawanie zasad demokracji. Okazuje się, że demokrację akceptują tylko wtedy, gdy wygrywają?
- To jest kłopot z radzeniem sobie z klasą z własną frustracją. Obecnie pracuję z ludźmi biznesu, a w biznesie często pojawiają się porażki. Dojrzali liderzy firm traktują niepowodzenia jak lekcje. Ci niedojrzali traktują porażki jako ciosy zadawane im albo okazję do zadania ciosów innym. W biznesie łatwiej się chyba dojrzewa. Ten podział na Polskę "racjonalną" i "radykalną" od początku był jednak bez sensu. Gdyby mnie operował chirurg, to chciałbym, żeby był zarazem racjonalny i radykalny. I reakcje ludzi czy nawet publicystów na tę porażkę nie zaskoczyły mnie aż tak, jak reakcje samych polityków Platformy.
- To znaczy?
- Powiem to nie jako psycholog, ale jako zwolennik Platformy i człowiek, który niebawem skończy 64 lata. Kiedy słyszę z ust polityków PO głosy, że "to prezydent przegrał, a nie PO", to jest to po prostu brak klasy. Przyznam, że coraz mniej spodziewam się po elitach PO i nie było to wielkie zaskoczenie. Takie deklaracje są jednak żenujące. Panowie, rządząc Polską, oderwali się od swojego własnego elektoratu. Powinni dokonać audytu własnej arogancji i folwarczności. Znaleźć nowego lidera i wprowadzić zakaz spotkań w restauracjach, bo tam tego zwykłego człowieka, do którego chcą wyjść, nie spotkają.
Zobacz: Paweł Zalewski: Wpadka prezydenta elekta w pierwszych dniach pracy