"Super Express": - Przenieśmy się w czasie. Jest 10 października, czyli dzień po wyborach. Oficjalne wyniki: wygrywa PiS. I co?
Jacek Protasiewicz: - Konsekwencją ewentualnego zwycięstwa PiS będzie rząd Jarosława Kaczyńskiego. To fatalny scenariusz dla Polski.
- Patrząc na ostatnie sondaże, na pewno realny.
- To rząd z Antonim Macierewiczem, Anną Fotygą... I to oni przystąpią do negocjacji z UE nowego budżetu. A to superważna sprawa, bo od tego zależy, ile pieniędzy będzie dla Polski aż do 2021 r. Rząd PiS nie sprosta temu zadaniu w sposób zadowalający. Oni przywrócą politykę fochów, a to będzie nieskuteczne, zwłaszcza w trudnej sytuacji gospodarczej Europy.
- W przypadku zwycięstwa PiS będziecie walczyć o koalicję: wszyscy przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu?
- Nie. Polsce potrzebny jest rząd walczący o coś, np. o więcej funduszy unijnych, a nie przeciwko komuś.
- Mówi pan jak Donald Tusk. Premier stwierdził, że PO będzie rządziła tylko wtedy, gdy wygra wybory.
- Konsekwencją tego, że zwycięży PiS, będą rządy PiS. Zresztą oni są w stanie dogadać się z każdym, aby przejąć władzę. To będzie złe dla Polski - jak koalicja z LPR i Samoobroną - ale taka jest demokracja.
- Tracicie przewagę sondażową nad PiS, bo ludzie widzą, że przez te 4 lata rządowi Tuska niewiele udało się zrobić.
- Sprawy o fundamentalnym znaczeniu zostały przeprowadzone: reforma emerytur pomostowych, trudna reforma OFE, dzięki której przyrost długu publicznego został zahamowany i w ciągu 2-3 lat osiągniemy stabilność finansową na poziomie najbardziej rozwiniętych krajów Europy. Bardzo dużo się buduje... To, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co zaplanowaliśmy, to głównie z powodu, który jest poza Polską: kryzys gospodarczy jest faktem.
- Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Ludzie nie mają pieniędzy, ceny idą w górę... Nawet młodzi przestają wam ufać.
- Sondaż dotyczący młodych ludzi przeprowadzono na ok. 100 osobach w sobotni wieczór, więc nie wyciągałbym z tego zbyt dalekich wniosków. Wiemy, że młodzi oczekują szybszych zmian. Są niecierpliwi, mają do tego prawo. Mamy dla nich konkretny program, który da im szanse na stabilną pracę, a to jest z ich perspektywy najważniejsze.
- Waszego programu, który ogłosiliście dopiero 10 września, nie znają nawet posłowie PO. Jak chcecie z nim dotrzeć do wyborców? A może w końcówce kampanii skupicie się tylko na straszeniu PiS-em?
- Program powstawał przez kilka miesięcy i było dużo czasu, żeby włączyć się w jego tworzenie. Najważniejszą częścią kampanii jest przedłożenie Polakom konkretnej oferty i poważne argumentowanie, dlaczego rządy PO będą lepsze dla Polski niż rządy PiS. Kluczowe zaś jest to, że partia, która wygra 9 października, zasiądzie do negocjacji o pieniądze z UE. Jeśli ktoś uważa, że PiS będzie skuteczniejszy, niech głosuje na PiS. Ale potem niech nie ma pretensji, że za 10 lat Polska będzie krajem w Europie zacofanym.
- Czyli macie już haki na PiS?
- Nie. To ich metody. Nie nasze. My walczymy o głosy wyborców, o ich zaufanie i mandat do rządzenia Polską. Wiemy, co chcemy zrobić, uważamy, że na te trudne czasy mamy najlepszych polityków, w kraju i w Europie oraz dobry program.
- Ale w terenie sami oddajecie pole. Np. w walce o Senat w okręgu, z którego startuje Zbigniew Chlebowski wystawiacie mało znanego w wałbrzyskim regionie Wiesława Kiliana.
- On pochodzi z tamtych terenów i chciał w tym okręgu kandydować.
- Może to ukłon w stronę Chlebowskiego? Łatwo dostanie się do Senatu, a potem wróci do PO?
- Kilian uzyska dobry wynik i wygra.
- A PO może przegrać, bo w kampanii nie wspiera was prezydent Komorowski.
- Prezydent nie jest własnością żadnej partii.
- Różnie z tym bywało.
- Niewykluczone, że w ostatnich tygodniach kampanii prezydent wypowie się, bo te wybory mają większe znaczenie niż tylko kształt przyszłego rządu. Wynik negocjacji z UE będzie bardzo istotny i wpłynie na 10-letni rozwój Polski. To perspektywa wykraczająca poza kadencję rządu, a nawet prezydenta.
- Zanim będziecie negocjowali europejski budżet, musicie zawrzeć koalicję z SLD. Przynajmniej tak wskazują sondaże.
- Jeśli wygramy, a nie uzyskamy tylu głosów, aby rządzić samodzielnie, to będziemy rozważać koalicję. Ale najpierw wygrajmy wybory, uzyskajmy więcej głosów niż PiS. Na tym się koncentrujemy.
- To SLD będzie rozdawał polityczne karty. Więc, aby rządzić, będziecie musieli dać Napieralskiemu co najmniej fotel wicepremiera.
- Różnie może być po wyborach. Odnoszę wrażenie, że Grzegorz Napieralski nie tyle walczy o dobry wynik SLD, co o swoją pozycję w partii. Nie chcę dzisiaj spekulować o nazwiskach, bo nie wiem, kto po wyborach będzie liderem SLD.
- Aleksander Kwaśniewski jako premier byłby dopuszczalny?
- Nie sądzę, żeby którykolwiek były Prezydent RP chciał być premierem.
- Jako szef sztabu PO jest pan za debatą Tusk - Kaczyński?
- Premier dwukrotnie czekał na Jarosława Kaczyńskiego w studiu tv. Prezes PiS dwukrotnie się nie stawił. Wszyscy widzą, że boi się, więc nie ma już co lidera PiS wzywać do debaty. Teraz jest czas na rozmowę z wyborcami.
- Temat debaty Tusk - Kaczyński jest zamknięty nieodwołalnie?
- Nie da się debatować z pustym krzesłem.
- Ale przecież próbowali z panem rozmawiać ludzie ze sztabu PiS?
- W ich ofercie nigdy nie było mowy o debacie z Jarosławem Kaczyńskim. Szef sztabu PiS na pytanie w tej sprawie zdecydowanie unikał odpowiedzi. Więc ta rozmowa stała się bezcelowa.
- Jeśli na debcie pojawi się Jarosław Kaczyński, to Donald Tusk przyjdzie?
- Premier był gotowy do debaty zarówno sam na sam z Jarosławem Kaczyńskim, jak i w szerszym gronie. Odwagi zabrakło panom Napieralskiemu i Kaczyńskiemu.
Jacek Protasiewicz
Eurodeputowany PO, szef kampanii wyborczej PO