Jacek Bromski

i

Autor: Andrzej Lange

Jacek Bromski: Aktorzy i skłonności do kabotyństwa

2016-09-05 4:00

"Super Express": - Dwóch aktorów grających w filmie "Smoleńsk" zażądało usunięcia informacji o ich udziale w filmie z portalu filmpolski.pl. Czy sytuacja w środowisku filmowym jest aż tak nienormalna, że można się bać ostracyzmu za rolę w filmie? Jacek Bromski: - Sytuacja w całym kraju nie jest zbyt normalna i to, co dzieje się w środowisku filmowym, nie jest tu ewenementem. Z punktu widzenia aktorów to głupota, bo przecież i tak ich będzie widać. To nie jest rozsądne zachowanie. Skoro już zagrali?! Rozumiem, że nazwisko wycofa pisarz, który nie poznał swojej książki na ekranie. To się zdarza, ale aktor?!  

- Teraz mają znikać nazwiska tych, którzy zagrali, wcześniej mieliśmy defiladę aktorów dumnie informujących w mediach, że nie chcieli zagrać Lecha Kaczyńskiego czy Marii Kaczyńskiej. To wpisywało się też w szerszą niechęć środowiska filmowego wobec władzy PiS.

- Aktorzy mają takie skłonności do kabotyństwa... A czy jest aż tak zdecydowany przechył tylko w jedną stronę? Społeczeństwo na pewno jest podzielone, twórcy filmowi wpisali się jakoś w ten podział, ale winą obarczyłbym tu polityków - zarówno po stronie Platformy Obywatelskiej, jak i PiS. Ta "wojna" i wciąganie w nią społeczeństwa to rzecz bardzo nieuczciwa i niedobra. Polityka polityką, ale co mają do tego obywatele?! Obywatele szczęśliwi są tacy jak Szwajcarzy, którzy nie wiedzą, jak nazywają się ich ministrowie, bo państwo po prostu ma działać. Polityk to ma być zawód, a nie rola kogoś, kto wznieca histerię.

- Wielu twórców na tę histerię dało się złapać.

- I mam o to żal zarówno do PO, jak i PiS. Nie jest też tak, że środowiska filmowe kochały się z Platformą. Spieraliśmy się z PO o ustawę o kinematografii, o koszty uzyskania przychodu, o Polski Instytut Sztuki Filmowej. Ta partia miała do kultury stosunek dość ambiwalentny. PiS ma do kultury według swoich deklaracji stosunek właściwy, uważając ją za coś ważnego w życiu narodu. Tyle, że ich polityka jest bardzo niezręczna, zrażająca wiele osób. Dołożył się też do tego minister kultury kilkoma nieprzemyślanymi ruchami.

- Minister Gliński chciał pokazania na festiwalu w Gdyni filmu "Historia Roja" i środowisko filmowe skrytykowało go za ustawianie przez polityka programu festiwalu. Kiedy ten sam dyrektor, który odrzucił "Roja" zdecydował się pokazać "Smoleńsk", to musiał odpierać ataki środowiska filmowego...

- To jest nienormalne. To histeryczne reakcje bez racjonalnego podłoża, ale jak wspomniałem, zawinili politycy.

- Takie wydarzenie jak katastrofa w Smoleńsku przez 6 lat nie powinno doczekać się kilku filmów? I takich, w których winny jest Tusk, i takich, w których winny Kaczyński. Z różnych stron...

- Tak było w USA, gdzie po 11 września 2001 w kilka lat powstały chyba cztery filmy, choć żaden nie był dobry. Ja akurat jestem za tym, żeby trochę po takich wydarzeniach odczekać. Ze świeżych spraw, budzących takie emocje, na szybko wielkie dzieła się nie udają...

- Ale powstają, bo ludzie tego chcą i można się spodziewać, że wielu ludzi w kinach to zobaczy.

- Na pewno wielu, choćby z ciekawości. Ale czy to jest powód, by robić film?

- By mieć jak największą widownię dla swojej wizji wydarzenia?

- Czy ja wiem, czy jest to już powód, by robić film? Osobiście jestem przeciwny komercyjnemu wykorzystywaniu w kinie takich traumatycznych wydarzeń. Twórcy mają jednak prawo do swoich wizji.

Zobacz: Skowron: Sojusz faszystowsko-prowokatorski