Dopiero teraz ta historia wyszła na jaw. 4 października, godzina 21:50. Posłowie PiS i opozycji jadą busem z sejmowego hotelu na warszawskie Okęcie. Wśród nich są m.in. Iwona Arent i Bartłomiej Wróblewski (43 l.) z PiS, Sławomir Nitras, Marek Wójcik (38 l.) z PO i poseł ruchu Kukiz Grzegorz Długi (63 l.). Jak opisuje Arent w piśmie do sejmowej komisji etyki wszyscy w busie rozmawiali. „Pod koniec dyskusji również zabrałam głos. Powiedziałam, że czegoś sobie „nie przypominam”. W tym momencie pan Sławomir Nitras odpowiedział, że pewnie miałam „delirkę”. Odpowiedziałam, że ja takich problemów nie mam, ale może on ma coś pod nosem, to lepiej niech to wydmucha. Wtedy pan Nitras zareagował agresywnie, kopiąc mnie mocno w udo” - czytamy w piśmie posłanki PiS, która o całej sprawie powiadomiła prokuraturę. Co na to świadkowie zajścia? - Byłem bardzo zaskoczony i zniesmaczony zachowaniem pana posła – mówił niedawno w rozmowie z Onet.pl poseł ruchu Kukiz Grzegorz Długi. - To jakiś absurd. Nic takiego nie miało miejsca – zaznacza z kolei Marek Wójcik z PO.
Co na to Nitras? - To jest kłamstwo. Dalszy ciąg nagonki na mnie ze strony PiS. Przypomnę, że w sądzie toczy się sprawa przeciwko marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu w związku z bezpodstawnym karaniem mnie i tego typu pojawiające się zarzuty stanowią element linii obrony ze strony PiS – stwierdza polityk PO, który też zawiadomił prokuraturę. - To zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez panią Arent polegające na zniesławieniu mnie i fałszywym zawiadomieniu prokuratury o popełnieniu przestępstwa – dodaje Nitras.