W sumie jednak - zostawiając na boku nadęty ton pani minister - coś sensownego wreszcie z wyników I tury wyborów wynika. Bo łaknąc poparcia Grzegorza Napieralskiego w II turze, obaj kandydaci na prezydenta musieli wyraźnie odpowiedzieć na pytanie szefa SLD o in vitro. A wiadomo, ten jest ZA. Pani Kopacz uczyniła to w imieniu PO i Bronisława Komorowskiego. I ten nie będzie już mógł do tego TAK, dorabiać komentarzy, że państwo powinno w tym wspierać mniej zamożne pary itp., itd.
Również wreszcie czysto zabrzmiał głos PiS, wyrażony ustami kandydata Jarosława Kaczyńskiego. - Mówiłem już, jestem katolikiem i z powodów kampanii wyborczej nie zmieniam swojego wyznania. Co znaczy tyle, że jest przeciw, jak Kościół, takiemu leczeniu bezpłodności.
No, koniec kręcenia. Przynajmniej w tej sprawie.