"Super Express": - Marszałek Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Zrobił dobrze, czy też powinien się od tego powstrzymać?
Igor Janke: - Lepiej by się stało, gdyby w tej delikatnej sytuacji marszałek skierował ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. To nie byłoby przecież równoznaczne z wetowaniem jej. Trudno zresztą wymagać tego od polityka, który głosował za jej uchwaleniem. Bronisław Komorowski przejął jednak rolę głowy państwa w sytuacji, w której jest jednocześnie kandydatem PO na prezydenta. Może przez to narażać się na zarzuty, że wykorzystuje tę sytuację. Oczywiście jego pozycja jest zgodna z demokratycznymi procedurami. Nie ma jednak legitymacji wolnych wyborów, ale tragicznego w skutkach wypadku. Wypadku, w którym zginął prezydent Lech Kaczyński, który w przypadku tej ustawy myślał jednak o wecie. Wydaje mi się, że marszałek powinien wziąć pod uwagę opinię prezydenta. Powinien też pamiętać, że sprawa zmian, które wnosi nowa ustawa o IPN, wywołuje jednak sporo kontrowersji.
Przeczytaj koniecznie: Andrzej Arseniuk: Nowelizacja rozmyje odpowiedzialność za działalność IPN
- Marszałek Komorowski miał szansę wykonać gest wobec PiS i poprzedniego prezydenta, ale się na to nie zdecydował. Pamiętam, że polityków PO pytano po tragedii, czy będą umieli powstrzymać się przed chęcią zgarnięcia "całej puli"
- Można powiedzieć, że marszałek nie wykorzystał szansy na ładny gest. Szkoda, bo chyba wszyscy odebraliby go dobrze. Platforma może przejąć całą pulę, ale wtedy, kiedy będzie miała do tego demokratyczny mandat. Oczywiście zbyt duża koncentracja może być groźna, ale jeśli taka sytuacja powstaje w czasie wyborów, to jest dopuszczalna. W tej chwili Komorowski pełni jednak funkcję objętą w wyniku nadzwyczajnych okoliczności. I stąd można oczekiwać większej wrażliwości i ostrożności.
- Zwolennicy nowelizacji podkreślają, że ścieżka legislacyjna związana z Trybunałem powinna być wyjątkiem, a nie regułą.
- Oczywiście, że tak. Powinno się to robić tylko w wyjątkowych sytuacjach, ale właśnie znaleźliśmy się w dość wyjątkowej sytuacji. Tego typu katastrofa wydarzyła się pierwszy raz w najnowszych dziejach. Jesteśmy trzy tygodnie po niej, dwa miesiące przed przyspieszonymi wyborami. Wiemy, że nieżyjący prezydent był przeciwnikiem ustawy. Podobnie jak największa partia opozycyjna. Przesłanie jej do Trybunału nie przesądzało przecież jej losów. Wróciłaby po wyborach. Z prezydentem mającym legitymację wyborców, być może właśnie Bronisławem Komorowskim. Byłyby to inne warunki do podjęcia decyzji.
Igor Janke
Publicysta dziennika "Rzeczpospolita"