"Rozporkowa wpadka Komorowskiego", "Rusza Król, będzie bul, jadziem w Polskie i jest cool", "Artyści zwykle trzymali się dworu, byli świtą panów. Dlatego dziś poparli tego kandydata" - to tylko niewielka próbka twórczości z jednego z portali.
Ten klimat szyderstw i złośliwości, w jakiś sposób zrozumiały u politycznych przeciwników, udzielił się również tzw. salonowi, czego najlepszym przykładem wczorajsze teksty na portalu Tomasza Lisa. "Przewidywalne hasło i poprawna konwencja. Bronisław Komorowski nie zaskakuje" - pisze wyraźnie zdegustowana autorka. A czymże to miałby zaskoczyć Komorowski?! Miał zjechać na linie i w meloniku zagrać na saksofonie? A może powinien wetknąć sobie tu i ówdzie kolorowe piórka i zatańczyć kankana?! Mieliśmy już prezydenta, który był nieprzewidywalny i próbował montować NATO-bis, oraz takiego, który łamał konwenanse, wchodząc do auta przez bagażnik. Nie życzyłbym sobie ani nikomu innemu powtórki z tego. Prezydent, w przeciwieństwie do swoich pretendujących do tego urzędu kontrkandydatów, nie może obiecywać wszystkiego wszystkim i zapewniać, że cofnie wszelkie reformy, jakie wprowadzono w ostatnich latach. On już doskonale zna swoje kompetencje i konstytucyjne ograniczenia.
Kilka dni temu Zbigniew Ziobro starający się wkupić (a może wlizać) w łaski prezesa stwierdził, że "Prezydent zrobił z siebie małpę". Nie, prezydent nie robi z siebie małpy i nie pozwala, żeby inni z niego robili. Rafał Chwedoruk pisze dzisiaj na naszych łamach, że siłą Bronisława Komorowskiego jest jego autentyczność, a lapsusy ją tylko wzmacniają. To wkurza, nie tylko politycznych oponentów, ale też pięknoduchów z salonu, którym się marzy jakiś nadwiślański JFK, oczywiście taki, który będzie odczytywał i realizował ich pragnienia.
Zobacz: Hubert Biskupski: Polityczny rynsztok
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail